Listy, wybory, osobowości. Polska, ale jaka?

by Bogumil Pacak-Gamalski

Zacznę od początku. Jak mawiali gospodarze rzymskich wieczerzy, ‘od jajka do jabłka’, czyli ab ovo.

Pięć lat temu Polska przeszła polityczną rewolucję. I nie sposobem rewolucyjnym, a więc siłowym przejęciem władzy, a sposobem demokratycznym. Zakłamanym, podszytym oszustwem, pełnym populistycznych, więc bardzo niebezpiecznych obietnic – mimo to legalnym, demokratycznym. Powszechnymi wyborami tak do Parlamentu, jak i do Prezydentury.  PiS, a konkretnie tzw. obóz Zjednoczonej Prawicy przejął władzę w kraju. W pierwszym okresie rządów PiS (bo PiS był i jest, bez cienia wątpliwości, i motorem i głównodowodzącym tą koalicją) wspierała go też nowa, populistyczna partia protestu, tzw. Ruch Kukiz skupiony wokół osoby polskiego celebryty estradowego.

Jeżeli były to wybory demokratyczne, bez przelewu krwi i użycia siły, to dlaczego określam je jako rewolucyjne?  Dlatego, że ważniejszym niż siła i przemoc w utrwaleniu rewolucji jest cel (na ogół niezbyt jasno, mgliście i ogólnikowo tylko przedstawiany społeczeństwu) obalenia tzw. ancien regime, czyli zastanego, utrwalonego porządku prawnego, konstytucyjnego. A tego chciała partia Jarosława Kaczyńskiego. Można chyba bez zbytniej alegoryczności powiedzieć, że obalenie i zniszczenie III Rzeczypospolitej Polskiej było marzeniem życia tego polskiego Machiavellego. 

Polska, która była marzeniem patriotycznych elit od 1945 roku, miała być Polską demokratyczną, opartą na zachodnioeuropejskiej tradycji liberalizmu.  Owszem, z silnymi cechami dla Polski specyficznymi (przywiązanie do wiary chrześcijańskiej i jej etosu – w silnym nacisku na chrześcijaństwo rzymsko-katolickie), mimo to zmierzającej ku szeroko pojętej tolerancji wyznaniowej, społecznej.  I przede wszystkim w oparciu o silny, zdecydowanie wyrosły z tradycji politycznych cywilizacji zachodniej, element prawa konstytucyjnego, o praworządność i rozdzielność równych sobie władz: rządowo-wykonawczej; parlamentarnej z władzą ustawodawczą: silną, niezależną od władzy wykonawczej i legislacyjnej Prezydenturą, która w największej mierze zasadza się na zapewnieniu nadrzędności konstytucji nad wszelkimi innymi aktami legislacyjnymi i zwierzchnictwem nad wojskiem (aby móc ewentualnie np. zapobiec wojskowemu puczowi rządowemu). Koroną tego systemu jest ostania, osobna i niezależna  od rządu i parlamentu władza. To władza wyjątkowa, bo jest też niezależna od wyborów powszechnych.  Jedyna pochodząca z mianowania wedle bardzo ściśle ustalonych reguł konstytucyjnych, która nie musi (nie powinna wręcz z zasady) brać udziału w politycznych wyścigach i umizgach wobec wyborców. Aktu nominacji dokonuje Prezydent, ale wyłącznie z krótkiej listy przedłożonej Prezydentowi z mało znanej, ale osobno wymienionej w Konstytucji niezależnej władzy – Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. Ten tylko organ, i żaden inny, wybiera tych kandydatów. Ta dość skomplikowana ale silnie osadzona w Konstytucji procedura ma jeden cel i świadczy o wysokiej trosce państwa w tym jednym celu właśnie – o zabezpieczenie wszelkimi możliwymi środkami niezależności tej wyjątkowej Władzy, uniemożliwienia podporządkowania jej wobec  partii politycznych. By użyć alegorii Kościoła, można powiedzieć  o tej władzy, że jest swego rodzaju archikatedrą Państwa.  Co to za wyjątkowa Władza? Sądy Powszechne, z ich zwieńczeniem w charakterze Sądu Najwyższego na samym szczycie i wspierających go w dziedzinach specyficznych trybunałów: Konstytucyjnego, Stanu i Administracyjnego. Nie mogą te sądy praw stanowić. Ale są jedyne, które te prawa mogą interpretować i decydować czy dany czyn je złamał i podlega karze. A co najistotniejsze, w sytuacjach pytań konstytucyjnych – mogą orzekać ostatecznie, bez możliwości odwołania, czy te przegłosowane i już nawet podpisane przez prezydenta ustawy i akty, rozporządzenia są w zgodzie z Konstytucją. Jeśli nie – tracą moc prawną.  Na tym zasadza się cały fundament państwa demokratycznego w tzw. świecie cywilizowanym.  W różnych krajach są różne inne, wynikłe z lokalnych tradycji i potrzeb warianty, szczegóły tej machiny funkcjonowania władzy – ale wszystkie one zmierzają do tego samego celu: zagwarantowania wszelkimi możliwymi środkami by którakolwiek z tych władz politycznych, rządowych czy sądowych, wyłonionych z wyborów czy z mianowania, nie mogła nigdy przejąć władzy nieograniczonej.  W skrócie – by nie dopuścić do powstania dyktatury lub autokracji.  A wszystko to jest zagwarantowane w Konstytucji.  Akcie, który stanowi o państwie, określa jego charakter. Stanowi też o społeczeństwie, określa prymat (lub zależność i ograniczenia) obywatela. Konstytucja to nie jest papierek do dowolnych zmian i interpretacji. To dokładnie to samo dla Państwa i obywateli, co Dekalog dla Kościoła. Można prowadzić spory teologiczne o setki spraw w rozumieniu religijnych przykazów, zachowań, konieczności i niemożliwości. Ale odrzucić choćby jedną zapisaną w Dekalogu jest niemożliwe. Wówczas Kościół traci swój sens istnienia, bo decyduje, że w ‘wyborach’ (więc np. w głosowaniu na Synodzie) może obalić Boga lub, że dany biskup czy nawet papież Bogu jest równy lub wręcz od niego wyższy.  Takie zachowania Kościół musi ogłosić herezją, potępić i wyłączyć jego wyznawców z Kościoła.  To samo jest z Konstytucją.  Zwykłe akty rządowe ani nawet parlamentarne, nawet z błogosławieństwem prezydenta, jej zmienić nie mogą. Ani zwykła większość sejmowa.  Nie mogą usuwać niezależnych sędziów z sądów. Nie mają prawa lekceważyć wyroków i orzeczeń sądowych.  Mogą się odwoływać do wyższej instancji, aż do tego Sądu Najwyższego i wymienionych Trybunałów. A kiedy te wydadzą swój wyrok, droga się kończy. To wcale nie jest takie skomplikowane i wcale nie utrudnia sprawnego funkcjonowania państwa. Przeciwnie.  Jest zbawienne.  Ostatecznie wybory są na ogół co cztery lata. Proszę sobie wyobrazić ten bajzel i chaos, gdyby każdy nowy rząd i sejm wywracały wszystko do góry nogami! Katastrofa ekonomiczna i socjalna. A współpraca międzynarodowa fatalna.  Przed wizją takiej katastrofy teraz stajemy w Polsce.  Dlatego, że członkowie PiS i liderzy koalicjantów PiS wpadli w pułapkę wizji Jarosława Kaczyńskiego.  Najniebezpieczniejszego człowieka w Polsce. Człowieka nienawidzącego III Rzeczypospolitej Polskiej. Naszego państwa.

To nikt inny, tylko Jarosław Kaczyński dążył wszelkimi metodami i podchodami do przeprowadzenia wyborów 10 maja. Wiedział bowiem, że to daje największą szansę wygrania ich przez Andrzeja Dudę, który jest mu bezwzględnie i całkowicie posłuszny. Wyborów, które bezpośrednio zagrażały nie tylko zdrowiu ale życiu tysięcy Polaków. Bo posłuszny Prezydent jest mu niezbędny dla zniszczenia resztek niezależności sądów polskich.  Gdy te Sądy opanuje swoimi ludźmi (właśnie pokroju Andrzeja Dudy, tj. posłusznych prezesowi partii) będzie mógł dokończyć dzieła zniszczenia i pogrzebania znienawidzonej przez niego III Rzeczypospolitej. W świetle prawa, bo nawet je ostentacyjnie łamiąc – zależne od niego sądy potwierdzą je jako zgodne z Konstytucją. Wtedy bez autentycznej rewolucji obywateli, bez wyjścia na ulicę i autentycznych, a nie zbudowanych z tektury, flag i plakatów barykad – nikt tego nie powstrzyma.  I wie, że taka rewolucja jest bardzo mało realna w Polsce i milionów nie pociągnie. Może mieć miliony sympatyków ale nie może mieć milionów na barykadach. A małe rewolucje można łatwo i stosunkowo małymi stratami zdusić. Ktoś może logicznie spytać – no ale skoro ma tak wielką (J.Kaczyński) władzę i już kilkakroć zmusił i rząd i Prezydenta do złamania Konstytucji w mniejszych sprawach, to po co mu ten parawan ‘legalności’? Może zlekceważyć protesty Sądów i ich wyroki, kadencja sędziów polskich nie jest dożywotnia i nie aż tak długa, więc powoli i tak obstawi te sądy swoimi ludźmi (tak , jak całkowicie nielegalnie zrobił z Trybunałem Konstytucyjnym i trybunał ten w dalszym ciągu już blisko pięć lat funkcjonuje w tej nielegalnej formie). Może. Ale czas nie płynie na korzyść Kaczyńskiego niestety.  Ani jego biologiczny (jest coraz starszy i zdaje się nie najlepszego zdrowia) ani polityczny. Za kolejne cztery lata istnieje bardzo silna możliwość całkowitej utraty władzy w postaci przegranych wyborów parlamentarnych. Nie dlatego nawet, że Polacy nagle zatęsknią en masse za demokracją, za prawem, za wolnością i równością. Polacy będą zmuszeni to zrobić, bo staną oko w oko z wielkim kryzysem finansowym, a więc i ekonomicznym. Pieniądze Skarbu kurczą się z miesiąca na miesiąc. Skala nieodpowiedzialnych, choć popularnych, świadczeń socjalnych  w połączeniu z bardzo nieudolną polityką ekonomiczno-inwestycyjną rujnują ten Skarb. Olbrzymie pieniądze otrzymywane z Unii zmniejszają się z każdym rokiem (jak zmniejszać się miały po okresie wstępnej masowej pomocy), nowe mogą wyschnąć całkowicie, gdy Unia w końcu stanie wobec twardych decyzji czy Polska stosuje się do praw europejskich, które gwarantowała podpisując Traktat wspólnoty europejskiej.  Jest jasne, że w sprawach sądów  najwidoczniej tego nie robi. Po ostatecznym zapadnięciu wyroków Trybunału Sprawiedliwości w kilku zbliżających się do wokandy kwestii polskich – Komisja Europejska i Parlament Europejski zmuszony będzie podjąć ważne decyzje.  Jak na razie jest dość oczywiste, że te wyroki Trybunału nie będą dla PiS korzystne.  Wtedy mogą się zamknąć kurki z rurociągu finansowego z Brukseli do Warszawy.  Nie tylko zamknięcie tych kurków – mogą nastąpić bardzo wysokie kary finansowe.  Wtedy urządzanie popularnych w elektoracie nagonek na różne mniejszości (ostatnio centralnym punktem kampanii nienawiści i szczucia poddani są obywatele LGBTQ) może nie wystarczyć na utrzymanie władzy.  Ale jeżeli podporządkowany Kaczyńskiemu Sąd Najwyższy RP, przy wsparciu Trybunału Konstytucyjnego RP już podporządkowanego całkowicie PiSowi, wyrokiem uzna np. sfałszowane wybory za prawdziwe i legalne to bardzo utrudni ingerencje Unii a Polakom w kraju uniemożliwi zupełnie podważanie ważności takich wyborów.  A poza sprawami wyborów jest jeszcze cała masa funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Przy służalczości sądów wszystko prawie można zrobić. Ludzie niebezpieczni mogą być pozbawiani praw politycznych, nawet lądować w więzieniach. Kobiety stracić jakiekolwiek prawo do decydowania o swoim ciele (aborcje), zmiażdżyć sfingowanymi oskarżeniami i nowymi prawami niezależne ośrodki mediów a zwiększyć zasięg już potężnej machiny propagandowej rządu, zrujnować finansowo niezależne NGO (fundacje, organizacje praw człowieka i obywatela, nawet fundacje zdrowia i opieki – trwająca już od kilku lat straszliwa nagonka na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy).  To wszystko, i sprytnie i bezwzględnie przeprowadzane może zmienić też i samo społeczeństwo.  Obroża niewoli zakładana bardzo powoli i ostrożnie nie doskwiera silnie aż do momentu, gdy zamyka się jej ostatnie ogniwo.  Wtedy, pewnego dnia, zgodnie z Konstytucją czy nie to prawie bez znaczenia będzie, bo usłużni sędziowie stwierdzą, że zgodnie – tryumfalny Jarosław Kaczyński będzie w stanie tą Konstytucję tak zmienić, że będzie mógł urbi et orbi powiedzieć: tym podpisem naszego Prezydenta Andrzeja Dudy zamykamy ostatnią kartę III Rzeczypospolitej. Od jutra będzie IV. Nasza.

I dlatego wystosował ten słynny już, długi i ważny List do członków PiS. List przedwyborczy nakazujący maksymalną mobilizacje wyborczą. Wszelkimi możliwymi środkami i drogami. Ten List nie pozostawia cienia wątpliwości, że te wybory traktuje jako ‘być albo nie być’ wizji i celu PiS. I całkowicie mu tym razem wierzę.  Kontrkandydatów Dudy traktuje w tym Liście wyraźnie i bez wątpliwości, nie jako politycznych rywali, ale jako wrogów.  Ten List należy traktować z pełną powagą. Bo pisze go nie Prezes partii a wódz partii. Nie pan Duda, który nawet w swojej partii nie może być traktowany poważnie ale de facto władca Polski – Jarosław Kaczyński. Człowiek, który szczerze nienawidzi III Rzeczypospolitej Polskiej. A zwłaszcza jej ,gorszego sortu’. Gdy ktoś szczerze nienawidzi – to jest bardzo niebezpieczny.

Czy Polacy docenią skalę niebezpieczeństwa jakie nad krajem zawisło? Nie wiem. Jest olbrzymia szansa, że te dwa ostatnie miesiące, naznaczone piętnem pandemii, które uwypukliło kruchość (nie tylko w Polsce, wszędzie) pozornego pokoju i małego dobrobytu społeczeństw – dało wielu szanse na zdrową refleksję. Co może się stać, jeśli tak wszystko z dnia na dzień potrafi się zmienić, odwrócić? Jakie gwarancje i obietnice ofiarowywane nam przez istniejąca władzę są silne i prawdziwe? Co się stanie gdy nie będą mogli ich dochować nawet gdyby chcieli? W jakim państwie wtedy łatwiej i bezpieczniej będzie przeżyć, przetrwać? W państwie podzielonym i skłóconym czy na nowo zjednoczonym jakimś wspólnym dobrem, wspólna wartością? W państwie, gdzie wszyscy muszą żyć wedle jednego tylko wzorca i jednej z góry narzuconej tradycji czy w państwie, w którym wszyscy CHCĄ żyć mimo różnic ideowych, światopoglądowych, wyznaniowych, rasowych, orientacji seksualnych?  Bo wszyscy tacy sami nigdy i nigdzie być i tak nie możemy.  To nierealne i nie naturalne. Żyjąc od lat w państwie (Kanada), które uważam za jedno z najlepszych pod względem tolerancji i szacunku wobec olbrzymiej wielości różnych mniejszości – proszę mi wierzyć, że w takim żyć dużo łatwiej. I bezpieczniej.  Nie jest doskonałe. Ciągle zmaga się ze swoja przeszłością pełną błędów. Ale systematycznie z tą złą się właśnie zmaga, walczy, polepsza teraźniejszość.  A zjechałem i poznałem szmat świata.

Poniżej chcę państwu przedstawić list innego kandydata na Prezydenturę Polski.  Rafała Trzaskowskiego.  Ten List, jest dokładną odwrotnością Listu Kaczyńskiego. Oferuje nadzieję zamiast strachu. Wyciąga rękę zamiast ją odcinać. Ten List publikuję, bo nic chyba tak dobitnie nie ukazuje różnicy między Jarosławem Kaczyńskim a Rafałem Trzaskowskim. Jeden jest antytezą drugiego. Ktoś się może spytać czemu piszę tu o Trzaskowskim i Kaczyńskim, a nie Trzaskowskim a Dudą? Ale ktokolwiek by takie pytanie zadał to naprawdę bardzo proszę posłuchać o co Pan czy Pani się pyta.  Pan Andrzej Duda w tych wyborach nie ma najmniejszego znaczenia, jako osoba.  On nie kandyduje ani nawet nie pretenduje, że chciałby być prezydentem.  Pan Andrzej Duda jest po prostu reprezentantem pana Prezesa PiS.  Aby to jaśniej przedstawić wrócę na moment do kraju mojego obecnie zamieszkania, Kanady. Otóż (wiele osób o tym zapomina) Kanada jest monarchią konstytucyjna a nie republiką, jak Polska.  Głową państwa więc nie jest prezydent a monarcha.  Ale ze względów historycznych nasz monarcha nie mieszka w Kanadzie tylko w  Wielkiej Brytanii. Czyli praktycznie obowiązki Głowy Państwa (i Zwierzchnika Sił Zbrojnych) pełni Generał Gubernator (najczęściej po polsku określany błędnie jako Generalny Gubernator) .  Ale ten Gubernator nigdy nie jest i nie będzie Monarchą Kanady. Jest tylko tego Monarchy przedstawicielem.  Tak, jak pan Duda jest tylko reprezentantem Prezesa.

A oto List Rafała Trzaskowskiego.

Rafał Trzaskowski

List do sympatyków i członków PiS

Szanowni Państwo,

kilka dni temu otrzymaliście Państwo list od Prezesa PiS Pana Jarosława Kaczyńskiego. Mimo że adresowany był do członków i sympatyków Waszej partii, jego treść przedostała się do mediów. W związku z tym wszyscy mogliśmy w nim przeczytać, że „zwycięstwo kandydata KO oznaczałoby ciężki kryzys polityczny, społeczny i moralny”.

Od wielu lat polskie życie polityczne trawi choroba nienawiści. Oduczyliśmy się ze sobą rozmawiać. Przestaliśmy szukać porozumienia. Zakładamy z góry, że w każdej sprawie musimy stać po dwóch stronach barykady. Czy naprawdę tak jest? Nie możemy pozwolić na to, żeby kolejny raz wygrały podziały. Ludzie mogą się różnić, ale szacunek do drugiego człowieka, braterstwo oraz wspólnota muszą wygrać. Kiedy kamery są wyłączone, politycy potrafią ze sobą normalnie współpracować. Znam wielu, którzy – mimo że reprezentują różne opcje polityczne – normalnie ze sobą rozmawiają. Dziś w Polsce potrzebujemy tej rozmowy.

Domyślam się, że większość z Państwa może być zaskoczonych moim listem. Dużo czasu musi upłynąć, żebyśmy znów zaczęli prowadzić normalny spór o wartości i sprawy merytoryczne. Bez nienawiści i agresji. Kiedyś trzeba jednak zrobić pierwszy krok. Ktoś pierwszy musi wyciągnąć rękę.

Nie możemy żyć ciągle w stanie napięcia, konfliktu i kryzysu. Musimy spróbować znowu być wspólnotą, mimo że często się ze sobą różnimy. Ci z polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy mnie znają, wiedzą, że taki właśnie jestem. Zawsze szukam kompromisu. I dalej będę go szukał, starając się odbudowywać wspólnotę i szanując wszystkich, bez względu na ich poglądy. Nie mam problemu z tym, że postrzegacie mnie jako przeciwnika politycznego. Nie patrzcie proszę jednak na mnie jak na wroga, bo nie jestem Waszym wrogiem. Nie ma we mnie także nienawiści. Często czuję zdumienie, czasem smutek, ale nigdy nienawiść. Uważam, że Polsce potrzebny jest silny Prezydent, który na każdego będzie patrzył tak samo – niezależnie od tego jaką partię reprezentuje lub jakiej partii jest sympatykiem.

Najbliższe tygodnie to będzie rozmowa o Polsce dla naszych dzieci. Chciałbym, żebyśmy w tej rozmowie potrafili się słuchać, a nie na siebie krzyczeć. Prowadźmy dialog między sobą, bez pośrednictwa państwowych mediów i polityków. Może się okazać, że nie różni nas aż tyle. Wszyscy mamy prawo do patriotyzmu, do miłości do naszego kraju. Polska bez podziałów jest silniejsza. Takiej Polski chcę.

Chcę Państwu powiedzieć, że naprawdę szanuję Państwa poglądy i jeśli zostanę prezydentem, będę też Waszym prezydentem. Będę prezydentem budującym wspólnotę narodową. Będę bronił praw każdego obywatela – bez względu na różnice poglądów.

Bądźmy wspólnie dumni z naszego kraju. Mimo różnic.

Old Poland – building blocks of modern Europe

text by B Pacak-Gamalski; photographs of Jola Drozdzenska and B. Pacak-Gamalski

  • Warsaw, J. Drozdzenska, 2020;
  • Wroclaw, B. Pacak-Gamalski, 2018
  • Lublin, J. Drozdzenska, 2020
  • Wilno, B. Pacak-Gamalski, 2018

Henrik Ibsen, great Scandinavian play writer, said “A thousand words leave not the same deep impression as does a single deed”. In ensuing years, the sentence become known as “a picture is worth thousand words’.  Perhaps not always true or oversimplified (as any popular sayings) – it does hold popularity and often serves its purpose.

Many of you have become familiar with my own likes of using camera to build an image of place, happening or even a feeling of familiarity, something that touches our common memory or imagination.

So let me take you on a journey of four cities in present or former Poland, which have a tremendous effect on shape of Central and Eastern Europe in the past one thousand years.

First Warsaw (Warszawa in Polish), capital of Poland since XVI century, when moved there from Cracow, the old capital. Then Lublin – very old  and definitely not large city, in the last 300 years slightly forgotten and not as prominent as before. Wroclaw – very old and powerful city in Lower Silesia of early Poland, than equally powerful city of kingdoms and empires of Bohemia, Hungary, Austria and Germany. It returned to Poland in 1945. Wilno (Vilnius in Lithuanian) – originally an old capital of Duchy of Lithuania, than Polish major city for hundreds of years in northeastern part of the Kingdom.  Since 1945 become again capital of modern independent Lithuania.

These cities, perhaps (apart from the medieval city and first Polish capital of Cracow) more than any other, shaped or witnessed for hundreds of years the type and extend of borders and policies of major powers of Europe until the end of XVIII century.

Once Christianity and Papacy become the force that created what is known today as Europe, a new era begun on this continent. It lasted for hundreds of years. And is still visible and recognizable in today’s European states and alliances. After all, the EU (European Union) is nothing more than re-emergence of old goals of early Western Christianity Europe of Holy Empires, popes, Christian dukes and kings. No, it no longer adheres to Papacy and it’s moral or political authority, to a large extend it doesn’t adhere at all to any religious order or vision. It is modern, cosmopolitan and based on equality of rights of its citizen’s, who can pray to any god they wish to or not pray at all. It is secular to the core.  The unity it aspires to project is of cultural, not simply religious, heritage. Cultural and civilizational. But the Europe of first modern states after the collapse of earlier pagan Roman Empire, lasted for more than thirteen hundred years ( approx. until XVIII century). It wasn’t Europe of Italian, French, Spanish, German or  Polish nation states. It wasn’t Europe of nations at all. It was Europe of dynasties, of Crowns. Yes, it is true that most of these dynasties started somewhere, in some very small and concrete territory, were locals spoke one dialect.  But just a stone throw away people were speaking different dialect.  It took hundreds of years for national languages and national mythology to emerge. Of what is Britain today, what is France or Germany, or Poland  was decided by chances lost and won by the dukes and kings. From very few families. Local population had little sway or interest for these families.  Land and opportunity to expand it and keep secured was the major interest. The most decisive years were these between XII and XV century. They shaped or paved the way for today’s states. The monumental three hundred years saw the decline of small, local feudal dukes (France, England and Scotland, Poland) and emergence of powerful Houses:  of France, Spain, England, Scotland, Poland, Germany and Hungary ( for a shorter, earlier period until year 1200 – Bohemia, todays lands of Moravia, Czech and Slovakia and Silesia). In Poland, which was the most powerful kingdom and major driving political force east of Oder and Carpathian Mountains, ruled the House of Jagiellonian kings. Comparable in strength and influence to the Habsburgs, the House of Anjou and Valois, the Bourbons on the continental side and Tudors and Stuarts on the Island.  More or less  all of them intermarried at some time with each other and to a large extend the remaining Royal Houses of Europe (including the –  German in origin – Windsor House of our Queen) comes from a mix of these medieval royal families of France, Germany, Poland and Spain.

But enough of history.  I stop before the ‘thousand words”. Only eight hundred so far.

Warsaw, (Warszawa in Polish) – a city that lies in the middle of Poland, on both sides of main Polish river, Vistula (Wisla in Polish), since 1596 capital of Poland. Frist gallery is the most recent, photographed in last days by North Vancouver’s photographer, Jola Drożdżeńska. Second, from 2018 by the author.

Lublin – old and not a very significant nowadays, but prominent Polish city by the end of medieval period, often Seat of the Sejm (Polish Kingdom House of Commons). In 1413 was a place were the most important (apart from accepting Christianity by early Polish Dukes in 966) political moment of Polish history happened: the Union of two powerful states: Kingdom of Poland and Grand Dutchy of Lithuania. It gave rise to huge imperium stretching at times from Baltic Sea to Black Sea, that lasted until it’s collapse in 1795. (all photos by J. Drożdżeńska, 2020)

Wroclaw (Breslau in German, Vratislav in Czech) – very prominent and old city in Silesia. Originally established and govern by early Polish dukedoms of the Piast dynasty and Bohemian king Vratislaw (hence the name). But from the onset it often changed hands between Polish and Bohemian states.  Since XIV century the city often fell under German Emperors and Dukes; at times even under the rule of Hungarian kings. It was perhaps the most multicultural and multiethnic city in this part of Europe, including an early medieval settlement of Wallons from Belgium.  By the end of XIV century the Polish Kingdom lost practical and even legal control of the city and it became part of Hapsburg’s Empire, followed much later by Prussian rule. Since 1945 it is part of Poland again. No other city in Poland (perhaps with the exception of Gdansk on the Baltic Sea) symbolizes the early European mix of cultures, feudal interests and intersections of major political cooperation and wars, as Wroclaw. (photos by B. Pacak-Gamalski, 2018)

Wilno (Vilnius in Lithuanian) – the only city in this story that is not a part of Poland today, but returned , as its capital, to independent Lithuania in 1945. It’s here because one can’t even begin to talk about Polish Kingdom by the end of medieval epoch and the great dynasty of the House of Jagiellons without that city. It is, after all, from here that the great European dynasty of Jagiellonans emerged after signing first a personal union (1385), and then full union of two states unification: Polish Crown and Lithuanians Grand Dutchy. And, as Wrocław far to southwest border of Poland, Wilno was, through most of its days in the Polish Commonwealth and the Second Polish Republic (1918-1945), an amazing mixture of cultures, religions, even civilizations (starting with two very different types of early division of Christianity – Orthodox (Constantinople Eastern Roman Empire) and Roman Catholic (Western Holy Roman Empire).  In times it became important centre of Jewish faith and studies;  protestant Christianity (mainly Calvinism), there were pockets of Tatars and Muslim faith. You name it – it was European Toronto of late Middle Ages.  (photos by B. Pacak-Gamalski, 2018) 

By the XIX century the old Europe of multinational dynasties, for all practical reasons, was gone, replaced by national, ethnic states. The final ‘nail to the coffin’ of the old Europe, was the I world war. But the shape of these states, the language and mythology of these national states was formed by these dynasties and the old Europe.

Black Lives matter in Halifax

On a warm, sunny evening on June 01, Halifax added its voice to international protest against police brutality toward Black people. In the US mainly, as the protest were sparked by heinous execution of George Floyd by police in Minneapolis, but sadly also here. Halifax is the next main Canadian city to organize such protest, after clashes day earlier in Montreal, peaceful protests in Toronto, Calgary and Vancouver.

For many reason Halifax is perhaps the most important for such protest in Canada. Nova Scotia is, after all, the true home of Canadian Black settlement. Going all the way to the end of XVIII and beginning of XIX century. And to long years of racist attitudes toward the community.  Nova Scotian’s of African descent created here vibrant life and amazing connection to the land. ( I have written here, on this blog, about their history on January 29, 2020, if you would like to know more about that fascinating subject. The two-piece essay in mainly in Polish, but with an extensive English summary and many photographs)

They have, particularly in Halifax, their own share of grievances against local municipal Police Force and their racist attitude. It led a year ago to an appointment of new Police Chief from  outside of Nova Scotia and promise of new policies.

But today it was different. It was hopeful, angry at times perhaps but generally uplifting. Yes, under the main theme “Black people’s lives matter’. And it matters because Black people lives are rich and beautiful. Because their lives are part of our lives. Because they are PEOPLE. Like you and me.  And we, white folks, are awakening to that single, powerful truth. That a mother or father should never fear that the worst that might happen to their child could be an encounter with Police officer. They should never train them how to react, how to be at their utmost best and polite to a fault when talking to a policeman.  Or they might not survive that encounter. And it is still a reality to them.  Old habits and way of doing things die hard. But, by God! die they must and the sooner the better for all of us.

As you will notice on the photographs I have taken today – a majority of folks taking part in this beautiful protest were not Black but white and other colours. That speaks volumes. Good volumes. The change is here.  Let her come and welcome with open arms. Just about time.