Złym jest podpowiadaczem szok, wydarzenie ciągle nie zakończone. Nie daje to czasu ani na poznanie wszystkich okoliczności tego wydarzenia ani na ferowanie prędkich wyroków. I ferować ich tu nie będę. Od wyroków są sądy, dochodzenia policyjno-prokuratorskie i dziennikarskie.
Ale są wydarzenia, są sytuacje nieprzewidziane, które zaraz po zaistnieniu nie pozwalają milczeć. Zmuszają do pewnej odpowiedzi, pewnego stanowiska, które wymaga mimo wszystko refleksji etycznej. Tylko wydarzenia losowe, naturalne, wypadki nie planowane wymykają się takiej refleksji.
Atak i zamach na życie Prezydenta Gdańska dziś nie jest wydarzeniem losowym. Nie jest aktem natury czy wypadku. Szczegóły przygotowania zamachu, bezpośrednie czynności do tego prowadzące i podjęte przez zamachowca, który jest znanym policji kryminalistą i człowiekiem zdaje się niezbyt zrównoważonym, mało mnie w tym momencie interesują. To kryminalistyka i kroniki sądowo-policyjne, których czytelnikiem ani badaczem nie jestem.
Tak, jak mało jestem zainteresowany i nie ma dla mnie większego znaczenia badanie szczegółów i detali życia niejakiego Eligiusza Niewiadomskiego, malarza, posła jednej kadencji i działacza ruchu narodowego w początkach Drugiej Rzeczypospolitej.
Interesuje mnie i niepokoi, więcej – zatrważa, sytuacja, która doprowadza osobników takich, jak Niewiadomski i Stefan W. do porwania się na życie osób publicznych prywatnie z nimi nie mających nic wspólnego. Ale reprezentujących pewien symbol systemu lub, których obwiniają o ich klęskę personalną. Tak, jak osobnicy w USA, którzy strzelali do Żydów zgromadzonych w bożnicy, do gejów cieszących się młodością w popularnym klubie. Ofiary tych mordów były też tylko symbolami – w ich mniemaniu – ich niepowodzeń.

Gabriel Narutowicz, ku zdumieniu obozu prawicy polskiej, wygrał pierwsze wybory prezydenckie w Rzeczypospolitej Polskiej w grudniu 1922. Fala nienawiści, jaka wylała się na niego z prasy, wystąpień publicznych działaczy narodowców i faszystów polskich była niesamowita. Od absurdalnych po katastroficzne. W przeciągu kilku dni Narutowicz, potomek starego rodu szlacheckiego z Litwy, stał się Żydem i symbolem spisku żydowskiego. Popularny prawicowy publicysta, ksiądz i poseł Kazimierz Lutosławski pisał na łamach „Gazety Porannej” 11 grudnia: ‘Co się stało? Jak śmieli żydzi narzucić Polsce swojego prezydenta!’ a kończył tekst wezwaniem do bezpardonowej walki z ‘żydowskim zamachem stanu’ i ratowaniem Polski.

Dziś, zaraz po zamachu na prezydenta Adamowicza z Gdańska, instagramy członków rządu i prezydenta RP zapełniły się oburzeniem i potępieniem zamachowca i prośbami o modlitwy za zdrowie prezydenta Gdańska. Zakładam, że szczerymi. Ale, panie i panowie decydenci: czyż nikt z was winy moralnej nie ponosi za to, ze jakiś opętaniec targnął się na życie polityka związanego od lat z waszym głównym przeciwnikiem politycznym (Adamowicz jest członkiem PO i wygrał ostatnie wybory w Gdańsku)?; że stało się to na znienawidzonej i opluwanej przez was scenie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? że znanych polityków PO (a takim jest Adamowicz) oskarżaliście bez pardonu i wulgarnie o kradzieże, malwersacje, o anty-polskość? że od lat hołubicie (wbrew fałszywym formalnym oświadczeniom) atmosferze niechęci wobec mniejszości narodowych, podgrzewacie emocje nacjonalistyczne i anty-emigranckie, uśmiechacie i porozumiewawczo mrugacie do upiorów polskiego piekła szowinistyczno-antysemickiego? Czyż premier nie mianował wice ministrem rządu polskiego kilka tygodni temu czołowego działacza polskiego ruchu narodowego faszyzmu?!
Otóż taka atmosfera potrafi obudzić upiory autentyczne, nie wyśnione –żywe. Czy ciągle jeszcze uważacie, że potraficie nad tym zapanować, trzymać to w kontroli?
Nikt nie może was legalnie oskarżyć w sądzie o współudział w zamachu, żaden sąd nie skaże was za współodpowiedzialność karną. O to możecie być spokojni – nawet opluwani przez was sędziowie na to nie pozwolą.
Ale czy możecie spać spokojnie? Czy rzeczywiście o takiej ‘dobrej zmianie’ myśleliście? Większość z was, chyba w to wierzę, podjęła się działalności politycznej ze szczerej wiary, że coś dobrego dla kraju chcecie zrobić. I że wasz świat wartości i przyzwyczajeń powoli odchodzi w cienie historii a współczesność odwraca się do was plecami. Podjęliście próbę walki o przedłużenie trwania czasów przeszłych. Nikt wam tego prawa, choć wydaje się w najlepszym wypadku staroświecką donkiszoterią, odmówić nie może. Więc tą bezpardonową walkę polityczną podjęliście i ją, cios za ciosem, systematycznie prowadzicie. Ale kiedyś przychodzi moment, gdy polityka musi ustąpić miejsca wartościom wyższym. Gdy dobro kraju musi stać najważniejsze – nawet jeśli odchodzi od waszych ideologii i filozofii. Walka polityczna nie może być celem samym w sobie, służącym jedynie utrzymaniu władzy.
Jeśli nie był dla was ten moment kilka dni po wstrząsającej śmierci, na Placu Defilad, Piotra Szczęsnego – Szarego Obywatela, niechże nastąpi teraz. Nie zawierajcie sojuszy Fausta. One się zawsze źle kończą po początkowych sukcesach.