Mosty i Anioły

Bogumił Pacak-Gamalski

Mosty dzielą. Tu jesteśmy my – tam są oni. Przez długie wieki budowaliśmy mosty zwodzone na zakolach rzek. Te dzieliły najlepiej. Gdy oni chcieli przyjść nieproszeni i liczni – podnosiliśmy most i nie mogli bez ryzyka najgroźniejszego.

Mosty łącza brzegi i ludzi. Poznajemy się, odwiedzamy. . Czasem zakochujemy się w chłopcu lub dziewczynie z drugiego brzegu. Wówczas często spotykamy się na moście, na ‘ziemi niczyjej’, pomiędzy brzegami. Wówczas te brzegi należą jednako do nas obojga lub obu.

Mosty są chyba są chyba największym osiągnięciem cywilizacji archaicznej.

Apollinaire pisał  pięknie o moście na Sekwanie w „Moście Mirabeau”.

Pod mostem Mirabeau płynie Sekwana

                I nie jedna miłość

Czy nie dość wspomniana

Po bólu zawsze radość niespodziana.

                Zegar niech dzwoni noc niech nastaje

Dni ulatują ja pozostaję[1]

Po pożarze katedry Notre Dame w 2019 napisałem własna przeróbkę tych dwóch pierwszych stanc zachowując semantyczną specyfikę jego wiersza robiąc tym ukłon wobec świetnego poety epoki odległej i wobec symboliki Notre Dame dla kultury europejskiej „Pont Neuff i Apollinaire na Pont Mirabeau”

Pod mostem rzeki w sercu Europy

                Moknie cień Notre Dame

Wieże, absyda, ja sam

Płoną przez historie i potopy

                Dzwon się rozhuczał ogniem kołysze

                A ja jak kamień zapadam w ciszę[2]

Mosty. Kamienne, drewniane, wiszące. Mosty prowadzące do miasta i mosty wewnątrz miasta. Z nazwami i bezimienne. Mosty z posągami, jak most Karola w Pradze, ponad piękną Wełtawą. Mosty złocone prowadzące do złoconej kopuły Inwalidów w Paryżu. Lubiłem chodzić właśnie przez Pont Neuf do Ogrodów Luksemburskich, tam posiedzieć na ławce, wypić może butelkę wina i zagryźć bagietką z serem i potem dalej do Inwalidów. Których nie specjalnie lubiłem przez te potęgi i splendor. No cóz, Francja do skromnych nie należała. Naturalnie Poniatowszczak w Warszawie. Jeżeli czasu trochę było (czyli prawie nigdy lub tylko kawałek per pedes, a potem wskoczyć w tramwaj) piękny trakt ze Śródmieścia na Rondo Waszyngtona i potem we Francuską. Lub bardziej prozaicznie lub poetycko kulinarnie do małego sklepiku z … koniną, tuż przy wiadukcie kolejowym prowadzącym na dworzec Wschodni. Kiełbasa z koniny podsuszona to był rarytas. Choć większość kręciła gębami, którymi nie kręcili, gdy pili wokół Stadionu 10-lecia śmierdzącą i ciepłą wódkę z butelki. Nie żeby mi się to nigdy nie przytrafiło (ale nie pod Stadionem, mam swoje zasady!) ale na kiełbasę z koniny mlaskałem.

Mosty zawsze lubiłem. I mostki, kładki prawie. Bajeczny most wiszący w Vancouverze, gdy czasem mgła szła z czeluści Burard Inlet poniżej i most unosił się w powietrzu ponad tą mgłą. Zjawisko wcale nie rzadkie a zawsze zachwycające. Lions Gate Bridge (tak się nazywa) zbudowany był przez tego samego architekta, który postawił dość podobny most w Halifaksie, który dziś widzę codziennie z okien i spacerów. I czasem też ginący we mgle, tym razem atlantyckiej. Bardzo lubię most-groblę prowadzącą do Pictou w Nowej Szkocji. Rozlega się stamtąd przepiękna panorama całego miasteczka. Dużo ładniejsza niż te miasteczko w rzeczywistości, które stale się remontuje ale swojej świetności już odzyskać nie jest w stanie.

Nie zapomnę nigdy małego mostku na rzeczce Volturno w środkowej Italii, przez który biegłem zdyszany do starożytnej Capuii  wykupić gazety z wielkimi tytułami na pierwszej stronie: La guerra in Polonia. Był 13 grudzień 1981. Czas się zatrzymał.

A anioły? Aniołe to dziwne stworzenia. Tak ważne, tak głośne, były ich zastępy – a z nazw nie znamy prawie żadnego. Gabriel, Satanel, Michał. Były w wyraźnej hierarchii, jedno i wieloskrzydłowi, niektórzy ponoć aż ośmio. Którzy nas bronią, kuszą i prowadzą na tamten świat. Ci, którzy posłuchali Starego i wypędzili nas z Raju. Rozmawiam z nimi czasem. Lubię ich. Są autentycznie przepiękni – nawet Ci potępieni. Zresztą może ci potępieni byli właśnie najprawdziwsi, najwierniejsi nam. Ci, co zostali przy Starym chyba nas nienawidzą. Bo przez wszechczasy byli Jego kompanią, a potem zachciało mu się jakieś eksperymenty robić. Stworzył pięknych w sylwetce ale nieporadnych strasznie. Przykutych do ziemi. A potem się naturalnie rozczarował i kazał tylko aniołom pilnować by czegoś zbyt niegodziwego nie zrobili. A jeśli zrobili to maja ci aniołowie ich ukarać. Na ogół śmiercią. Zostali więc w  większości Aniołami Śmierci.  W tej roli ich lubię, wyszlachetnieli. Śmierć ma to do siebie, że uszlachetnia. Jakby zapłata za cierpienia.

W wyborze wierszy poetów polskich zamieszkałych na Zachodnim Wybrzeżem Pacyfiku (od Seattle do Vancouveru) wśród moich wierszy jest „Objawienie”. Jedno z moich spotkań z tymi aniołami.

Anioł w Hyde Parku w Nowym Jorku

Oto objawił mi się Anioł i za rękę

prowadził długą leśna przesieką,

aż na wzgórze, skąd rozlegał się

szeroki widok na nizinę i rozsiadłe

w niej uśpione, stare miasteczko.

W zagrodach na obrzeżach miasta

słychać było ujadanie psów, które

przeczuwały nozdrzami psiej duszy

obecność niewidocznego Anioła.

A był piękny, przystojny i władczy,

ani szorstki, ni butnie zarozumiały.

Jego silne ramię, w pewnym objęciu,

było jednocześnie tkliwe i troskliwe.

… // …

W skrzydlatym otuleniu, które było

ciepłe niczym puchowa pierzynka,

czułem się bezpieczny i wniebowzięty.

To było jednak tylko uczucie –pragnienie,

gdyż wniebowzięty był oczywiście

jedynie Anioł, ja zaś, jako człowiek,

byłem ziemiowzięty na zawsze.

Czego wówczas jeszcze nie wiedziałem.

… // …

Anioł wzniósł się, rozprostował skrzydła

i powiedział: nie lękaj się, zaraz wrócę.

Po czym poszybował ku niebu.

… // …

… // …

I tyle go widziałem. Nie wrócił.

Zdarzało to się tysiące lat temu

i powtarzało regularnie

w każdym pokoleniu. Czy wracał

nieświadom czasu ludzkiego? Czy kłamał?

(fragmenty)[3]

W tym samym tomiku na s56 pisałem już o stalowym objęciu, zimnym a czułym jednocześnie, tego formalnego Anioła Śmierci, Uriela. Ten nie uciekł. I gdy przyjdzie, to nie zdradzi, nie zapomni. Ale to już inna historia.


[1] „Apollinaire”, PIW, 1968; s 33 (tłumaczenie i pod redakcją A. Ważyka)

[2] B. Pacak-Gamalski,  https://kanadyjskimonitor.blog/2019/04/16/nasza-notre-dame/

[3] „Wiatry” wybór wierszy, Strumien Pub. , Vancouver, Kanada, s 46-47 (https://www.worldcat.org/title/1036201589)

Leave a comment