Prawie natychmiast po wyborach parlamentarnych w 2015, nowy Rząd RP, Prezydent i Parlament (Sejm i Senat) polski znalazły się na kursie kolizyjnym z Unią Europejską. Początkowy nie były to sprawy ani zasadnicze ani nie niespotykane w dotychczasowej historii Unii Europejskiej. Tyczyły bardziej symboliki konfliktu liberalnej (w olbrzymiej większości) polityki państw europejskich z jednej strony a głośnych nawoływań władz RP do symboliki nacjonalistycznej, tradycjonalistycznej, skrajnie prawicowej. Mówiąc jeszcze bardziej ogólnikowo, zasadzało się to na różnicy między wizją państwa tolerancyjnego z jednej strony (większość partnerów europejskich), a państwa sztywnego, homogenicznego kulturowo, etnicznie i wyznaniowo, wrogiego wobec innych wpływów, z drugiej strony (Polska).
Do pierwszego konfliktu formalnego doszło już na przełomie 2015/16 roku. Tu w grę wchodziły już sprawy zasadnicze związane z praworządnością w Polsce oparte na fundamentalnym w Unii Europejskiej i cywilizacji zachodniej systemie ścisłego rozdziału władzy i pełnej niezależności tych trzech podstawowych filarów tejże władzy: wykonawczej (rząd, prezydent/głowa państwa); ustawodawczej (parlament); sądowniczej. Konkretnie w sytuacji w Polsce chodziło o Trybunał Konstytucyjny, jego skład i sposób (gwarantowany bezpośrednio w Konstytucji i pośrednio w Ustawie o TK) obsadzania sędziów i ich kadencji. Nie będę opisywał tu szczegółów sytuacji i detali konfliktu. Proponowane zmiany i przegłosowanie nowej ustawy zostało zaskarżone do Trybunału. Trybunał, w pełnym składzie i udostępnionym publicznie procesie umożliwił każdej stronie szczegółowe i wyczerpujące argumentacje. I wydał wyrok stwierdzający, że nowa ustawa jest w sprzeczności z polską Konstytucją i nie ma w związku z tym mocy prawno-wykonawczej. Rząd (kierowany ówcześnie przez premier Beatę Szydło) zdecydował nie wypełnić obowiązującego rząd ogłoszenia wyroku w Dzienniku Ustaw (Monitorze) i tym samym zdecydował, że wyrok nie jest prawomocny. A Minister Sprawiedliwości RP nazwał proces ‘spotkaniem przy kawie grupy sedziów’, którego władze nie muszą i nie będą traktować, jako pełnoprawnego wyroku. Nota bene wyrok ten do dziś nie został opublikowany.
Spowodowało to olbrzymie protesty publiczne w Polsce i początek poważnego opory społeczeństwa. Był to też początek formalnego już, nie tylko symbolicznego, zaniepokojenia władz Unii Europejskiej i narastającego w tej Unii stanowiska podjęcia kroków zapobiegawczych. Tak zaczął się trwający ponad pięć lat mecz ping-pongowy między Brukselą a Warszawą. W sukurs Jarosławowi Kaczyńskiemu przyszły historyczne zbiegi okoliczności: najpierw ponad dwa lata trwający skomplikowany proces Brexitu (wyjścia z Unii Wielkiej Brytanii) a potem trwająca blisko dwa lata pandemia. Pewną pomocą dla Warszawy były też: 1) prezydentura Donalda Trumpa, którego (by użyć maksymalnie delikatnego określenia) niekonwencjonalna dyplomacja wobec aliantów europejskich i awanturnictwo polityczne z Północną Koreą, Rosją, Iranem pochłaniało masę czasu dyplomacji EU i stolic europejskich; 2) kryzys emigracyjny i wojna syryjska oraz wojna z terrorystycznym kalifatem ISIS. Te olbrzymie problemy pochłaniały większość czasu tak UE, jak i Berlina, Paryża, Rzymu, Madrytu i mniejszych państw unijnych. Rosła atmosfera sporu i narastał konflikt ale brakowało politycznej jedności i siły na silne starcie w Warszawą. Były żądania, groźby, wizyty, dyskusje, posiedzenia. PiS przeprowadzał ustawy wobec kolejnych organów sądowych (Sądu Najwyższego, Sądów Powszechnych), potem zmieniał te ustawy, zyskiwał czas. Robił pięć kroków do przodu (często metodą faktów dokonanych) i dwa do tyłu. Generalnie można powiedzieć, że od kilku dobrych lat prezydent, rząd i sejm są w stanie nieustannej wojny z sądami polskimi. Sukcesem (dla Polski raczej klęską) jest jednak fakt, że główne osoby głównych organów sądowych (Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, olbrzymiej większości sądów wysokiego szczebla, a nawet najniższego) czyli ich prezesi i prezeski są nominatami rządu i mimo, że obsiadają te stanowiska w sprzeczności z prawem nie tylko konstytucyjnym ale nawet prawem ustawowym – mają wpływ na funkcjonowanie sądów, wyroki, obsady sędziowskie w procesach. Słowem władza sądowa w Polsce straciła w dużej mierze swą niezależność. Im dłużej ten proces trwa, tym trwalsze i bardziej niebezpieczne te zmiany są. Z każdym miesiącem prawie, naturalnym biegiem rzeczy, ktoś odchodzi na emeryturę, czyjaś kadencja się kończy a nowi sędziwie na ogół (dzięki tym zmianom) są blisko powiązani z partia rządzącą. Ale też wydaje się dobiegać kresu ciąg ‘szczęśliwych zbiegów wydarzeń’: pandemia się kończy, Trump przegrał kolejne wybory z kretesem; ISIS zostało rozbite, Biden wrócił do polityki pro-europejskiej, rozwód z Anglią zakończony. Zakończyła się też, wydaje się, cierpliwość polityków i władz Unii. Sprawa polskiej praworządności znalazła miejsce na wokandzie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Padły tzw. wyroki zabezpieczające, pełny wyrok zapadnie za kilka tylko tygodni. Można powiedzieć, że sprawy w końcu stanęły na ostrzu noża. Co było do przewidzenia. Tym razem czas jednak jest mniej korzystny dla PiS i jego obozu koalicyjnego. Nie tylko ze względu na większą stanowczość i stwardnienie pozycji UE. Zmieniła się sytuacja polityczna w Polsce. Silna pozycja i popularność Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni, zjednoczenie się obozu Lewicy, powrót bardzo niedawno do Polski i aktywna rola, jaką przyjął, Donalda Tuska, bardzo silny spadek wpływów na społeczeństwo sojusznika PiS – Kościoła katolickiego – wszystko to stawia Jarosława Kaczyńskiego w pozycji osłabionej. Wybrał zbyt wielu przeciwników, wypowiedział wojnę zbyt wielu grupom społecznym. Ma też od miesięcy silne problemy wewnątrz własnej Koalicji, która wstrząsana jest stale jakimiś pałacowymi rewolucjami, groźbami, szantażami. Argument najważniejszy, jaki od 2015 roku powtarzany jest jak mantra pisowska – wygrana w wyborach powszechnych, a więc poparcie większości obywateli – traci na sile z dnia na dzień.
Trzeba zresztą pamiętać, że to kwestie wewnętrzne Polaków. Unia nie może i zdecydowanie nie chce narzucać kogo Polacy mają wybierać, nie może i nie chce narzucać jakie prawo aborcyjne lub jakie prawo małżeńskie obowiązuje w krajach członkowskich. Może prowadzić kampanie uświadamiającą, przekonywać do większej liberalizacji i tolerancji obyczajów i przez to praw – ale nie są to obszary prawa traktatowego Unii. Natomiast praworządność i ustrój urzędu sędziego – są. Bo każdy sędzia krajowy jest automatycznie sędzią Unii Europejskiej, więc prawom traktatowym Unii podlega. Jest bardzo możliwe, że Kaczyńskiemu i jego podpalaczom III Rzeczypospolitej ten szczegół uciekł uwadze. I może ich to drogo kosztować. W przenośni (politycznie) i dosłownie (w subwencjach). Nie rozumie też tego pani Przyłębska pełniąca czasowo (i niezgodnie z Ustawą) funkcję Prezesa Trybunału Konstytucyjnego RP. Ale to nie zaskakuje nikogo. Pani Przyłębska orłem nauk prawniczych nie jest. Jak wielu innych polityków Zjednoczonej Prawicy pełniących wysokie (i legalnie objęte) funkcje w państwie. Ale to już inny temat. Nie chodzi też o to czy Unia ma prawo ingerować w sposób organizacji funkcjonowania sądów polskich. To też gestia państw członkowskich a nie Unii. Są różne w różnych państwach członkowskich. Wynika to z danej, lokalnej tradycji. Tu chodzi o rzecz prostą: organizujcie, jak chcecie ale nie wolno wam w jakikolwiek sposób naruszyć niezależności indywidualnego sędziego europejskiego, a sędzia polski jest sędzią europejskim.
O tym przestrzegają w osobnych publicznych oświadczenia sędziowie w stanie spoczynku Trybunału Konstytucyjnego RP (w tym wszyscy byli Prezesi tego Trybunału) i cztery ogólno-europejskie organizacje profesjonalne sędziów i prokuratorów europejskich. Teksty tych Oświadczeń przytaczam in corpore. Sa jasne i nie ma sensu bym starał się je komentować czy tłumaczyć. Warto, by każdy obywatel je przeczytał.
Stawka jest wysoka. Może być początkiem opamiętania władz RP i przywrócenia porządku praworządności w Polsce. Może być początkiem (nawet jeśli nie formalnym) Polexitu. A tego, nawet elektorat pisowski, by chyba wolał uniknąć.

OŚWIADCZENIE SĘDZIÓW W STANIE SPOCZYNKU TK RP
„Od kilkunastu lat Trybunał Konstytucyjny, zarówno przed, jak i po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, wypowiadał się jednoznacznie i konsekwentnie o nadrzędnym miejscu Konstytucji RP w systemie obowiązujących w naszym państwie źródeł prawa. Stanowisko to łączyło się przy tym ze sformułowaniem zasady przychylności RP dla integracji europejskiej. Potwierdzona i skonkretyzowana została konstytucyjna norma, stosownie do której Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego.
Stwierdzenie przez TK w wyroku z 14 lipca b.r. (P7/20) niezgodności z Konstytucją RP przepisów traktatów unijnych proklamujących zasadę lojalnej współpracy państw członkowskich oraz przyznających Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej kompetencje do zarządzania środków tymczasowych w rozpatrywanych sprawach oznacza nieuzasadnione odejście od dotychczasowej linii orzecznictwa.
Już niedługo, bo 3 sierpnia 2021 r. ma się odbyć przed TK w pełnym składzie rozprawa w sprawie K 3/21. Trybunał Konstytucyjny będzie rozpoznawać od początku wniosek Prezesa Rady Ministrów o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją przepisów traktatów europejskich, które stwarzają dla instytucji unijnych podstawy traktatowe do badania, czy prawo państw członkowskich, w tym polskie, zapewnia podmiotom prawa skuteczną ochronę w dziedzinach objętych prawem Unii. W szczególności chodzi o zagwarantowanie niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Sędziowie TK w stanie spoczynku z głębokim niepokojem oceniają, że wydanie wyroku uwzględniającego wniosek w sprawie K 3/21 będzie równoznaczne z zakwestionowaniem mocy obowiązującej podstawowych przepisów prawa unijnego w Polsce. Wyrok ma być przy tym wydany na wniosek Prezesa Rady Ministrów, członka Rady Europejskiej, organu konstytucyjnego kierującego rządem, upoważnionego z mocy Konstytucji do prowadzenia polityki wewnętrznej i zagranicznej RP.
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku stwierdzają, że nadrzędna rola Konstytucji RP nie zostaje w żadnej mierze naruszona, jeśli instytucje unijne żądają poszanowania niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Żądania te nie wykraczają poza to, co zostało im przyznane w traktatach unijnych, ratyfikowanych przez RP i których zgodność z Konstytucją została potwierdzona przez Trybunał Konstytucyjny. Kompetencje instytucji unijnych nie dotyczą bowiem ustroju sądownictwa, lecz cech jakie muszą mieć sędziowie krajowi, aby móc orzekać w sprawach europejskich. Poszanowania zaś niezależności sądów i niezawisłości sędziów wymaga także polska Konstytucja (art. 4, art. 45, art. 78, art. 173, art. 178).
Sędziowie TK w stanie spoczynku apelują zatem do Prezesa RM o wycofanie wniosku, co jest możliwe do czasu rozpoczęcia rozprawy.
Coraz częściej wypowiadane są obawy, że nasze państwo znalazło się w krytycznym punkcie najnowszej historii i że m.in. od Trybunału Konstytucyjnego zależy, czy obrana w 1989 r. roku droga rozwoju opartego na zasadzie demokratycznego państwa prawa i integracji z Europą Zachodnią nie zostanie przerwana. Zabranie przez nas głosu wynika z wierności konstytucyjnej przysiędze, jaką składaliśmy przy powołaniu do stanu sędziowskiego i z przekonania, że polska racja stanu wymaga, abyśmy obecnie nie milczeli”.
Oświadczenie podpisali sędziowie TK w stanie spoczynku:
Stanisław Biernat; Teresa Dębowska-Romanowska; Kazimierz Działocha;
Lech Garlicki; Mirosław Granat; Wojciech Hermeliński; Adam Jamróz;
Stefan Jaworski; Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska; Wojciech Łączkowski;
Ewa Łętowska; Marek Mazurkiewicz; Andrzej Mączyński; Janusz Niemcewicz;
Małgorzata Pyziak-Szafnicka; Stanisław Rymar; Ferdynand Rymarz;
Andrzej Rzepliński, były prezes TK; Jerzy Stępień, były prezes TK; Piotr Tuleja;
Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz; Mirosław Wyrzykowski;
Bohdan Zdziennicki, były prezes TK; Andrzej Zoll, były prezes TK, były RPO
Marek Zubik
OŚWIADCZENIE ORGANIZACJI SĘDZIOW I PROKURATOROW EUROPEJSKICH
Cztery europejskie stowarzyszenia sędziów i prokuratorów z dużym niepokojem obserwują reakcję polskich władz na orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 15 lipca 2021 r. (sprawa C-791/19) oraz z 14 lipca 2021 r. w toczącej się sprawa C-204/21 dot. tzw. „ustawy kagańcowej”.
– europejscy sędziowie i prokuratorzy solidaryzują się z polskimi kolegami stojącymi na straży praworządności i opierającymi się atakom polityków, pomimo prowadzonych przeciwko nim publicznych kampanii oszczerstw, gróźb postępowań dyscyplinarnych oraz gróźb uchylenia immunitetu w sędziowskiego w obliczu fabrykowanych i politycznie motywowanych zarzutów karnych;
– europejscy sędziowie i prokuratorzy potwierdzają jednoznacznie wiążący skutek orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości zwłaszcza w odniesieniu do fundamentalnych wartości Unii Europejskiej;
– europejscy sędziowie i prokuratorzy są trwale oddani niezawisłości sądownictwa i praworządności.
Jean Monnet, jeden z architektów Unii Europejskiej, powiedział kiedyś, że „Europa będzie wykuta w swoich kryzysach”. Obecnie przeżywamy taki kryzys. Sposób, w jaki na ten kryzys zareagują obywatele i instytucje Unii Europejskiej określi jej przyszłość.
Biorąc pod uwagę niedawną decyzję Komisji Europejskiej o wyznaczeniu dla Polski terminu na zastosowanie się do orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości dotyczących polskiej Izby Dyscyplinarnej, apelujemy do Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej o:
i) podjęcie instytucjonalnych działań wobec polskich władz państwowych, a w szczególności rządu polskiego zmierzających do natychmiastowego przywrócenia rządów prawa w Polsce;
ii) podjęcie wszelkich niezbędnych środków i uruchomienie wszystkich instrumentów zapisanych w traktatach w celu zagwarantowania poszanowania porządku prawnego Unii Europejskiej”.
List podpisali – Edith Zeller, Prezes Stowarzyszenia Europejskich Sędziów Administracyjnych (AEAJ), – Filipe Marques, Prezes Magistrats Européens pour la Democratie et les Libertés (MEDEL), – José Igreja Matos, Prezes Europejskiego Stowarzyszenia Sędziów (EAJ), – Tamara Trotman, Prezes Stowarzyszenia „Sędziowie dla Sędziów