Bogumił Pacak-Gamalski





Aha, opowiem Ci też o powrotnej trasie znad Dollar Lake. Wtedy byłeś już zbyt zmęczony tym dniem, tą wyprawą, bo dla Ciebie to była wyprawa a nie zwykła, kolejna wycieczka. Wracać dużo dłuższą, wijącą się boczna drogą. Tak, wiem, że mogłem Cię namówić, że byś uległ moim prośbą. Ale wiem też i wiedziałem wówczas bardzo dobrze, że czas na tego typu namowy – którym na ogół ulegałeś i byłeś z tego zadowolony na końcu – już minął. Że robisz i tak więcej niż pewnie możesz i wysiłkiem bardzo dużym. Że robisz to dla mnie. Ale sprawiało Ci też to własną wielką radość , radość, że raz jeszcze gdzieś razem jedziemy, razem mamy czas jeszcze jednej przygody. Jak wtedy, gdy jechaliśmy na kilkudniowy biwak z Twoimi braćmi w Albercie, w widłach rozgałęzionej górskiej Old Man River. Mogliśmy jechać do Calgary jak zwykle krótką, 1000-kilometrowa ‘jedynką’. Zasugerowałem, że może tym razem ‘trójką’, starym szlakiem południowej BC, wzdłuż granicy z USA. Tylko 500-600 kilometrów dłużej. Wyciągnęliśmy mapy. A może pierwszy odcinek przez stan Washington (dużo tańsza benzyna) i potem z Washington wjechać przez Osoyoos do 3-ki. Może 700-800 km dłużej, nie więcej. Jeszcze trochę myślenia. Wybraliśmy wariant przez USA. Tylko … o ponad dwa tysiące kilometrów dłuższy. Przez Washington, Idaho i Montanę. I kilka noclegów. Czas i zwiedzanie mieliśmy cudowny. Tak jak, późniejszy kilkudniowy biwak nad Old Man River w Albercie.
Więc cóż żałować, że króciutkiego, może 100-120-kilometrowego odcinka tamtego dnia nad Dollar Lake nie przejechaliśmy? Ale wiesz co, ja teraz wracając znad tego jeziora pojadę właśnie tą drugą, boczną trasą. I zabiorę Cię ze sobą. Będę Ci opowiadał, gdzie jedziemy, co widzimy. Skręciłem więc nie w lewo, w kierunku lotniska i nr 2, a w prawo, w Old Guysborough Road. Po krótkim odcinku Old Guysborough dojeżdża do ‘widełek’ i sama skręca w lewo aż do New Glasgow, przez samo serce Doliny. Ale my skręcimy w prawo w szosę 365 kierując się na Musqoboit Harbour. Tak, ten z tą lubianą przez Ciebie plażą Martinique, starą, nieczynna stacją kolejową zamienioną w muzeum, lodziarnią, piekarnią.
Szosa 365 wije się wąż pośród lasów, farm, a potem wzgórz zielonych. Najpiękniej jest jednak, gdy zbliża się do koryta i dalej razem, obok siebie, kierują się do Musqoboit. Ty byłeś moją ‘rzeką’, która obok mnie, ze mną, wiła się przez nasze życie. Wije się dalej, bo przecież rzeki płynące przez lasy, wzgórza też nie zawsze są widoczne. Czasem kryją się w gęstwinie zarośli, czasem chowają się po drugiej stronie wzgórza. Ale wiemy, że jest, że płynie.
Do miasteczka droga wjeżdża właśnie tuż przy tej stacyjce. Lubiłeś tam ze mną jeździć szosą #7 z Dartmouth. Lubiłeś tą plażę, te kościółki drewniane ustawione rzędem, jeden obok drugiego. Każdy innego wyznania a obok siebie, bez waśni. Cóż to za różnica, czy kapłan nazywał się ksiądz, pastor czy padre? I czy był mężczyzną czy kobietą? Może dla ich przodków we Francji lub Szkocji to miało znaczenie. Ale nie dla nich. Kwestia tylko przyzwyczajenia i nawyku. Lubiłeś przy końcu tej długiej drogi, przy wjeździe na plażę, ten wielki Dom Noclegowy z wielka tęczowa flagą.[1] No widzisz? To teraz już wiesz dokąd prowadzi Old Guysborouh Road i szosa 365.
Pamiętam naszą pierwsza tam wycieczke z Dartmouth szosą 107. Wczesną wiosną w 2019. Wszystko było przykryte jeszcze śniegiem, jeziora i rzeczki grubą warstwą lodu. W Head of Chezzetcook, koło białego kościółka, łaziliśmy po starym cmentarzyku. I zastanawialiśmy się, jak wymawiać tą nazwę: Head of Chezzetcook? Mieszanina staro-francuskiego z lokalnym językiem autochtonów używającym odmiany bardzo starego języka L’nu – plemion zamieszkujących olbrzymie tereny od wschodnich ziem dzisiejszego Quebec po Nową Fundlandię.
Ta nasza rozmowa, ta wycieczka-powrót nad Dollar Lake pomogła mi, Babycake. Strasznie mi tych rozmów brakowało. Ale nie pytaj zbyt wiele o teraz, proszę. Nie pytaj za dużo. Nie chce Cię smucić, bo dobrze nie jest. Jest źle. Pod wieloma względami. Ale nie martw się. Gdzieś przystań znajdę. Jakiś brzeg, jakieś trasy do łazikowania. Nauczę się może myśleć kategroriami ‘ja’. Ale nie chcę by moje ‘ja’ nie zawierało Twojego ‘ja’. Musisz być ze mną. Już chyba do końca. Bo po cóż mi szlaki, po co trasy, jeśli miałbym je przemierzać samotnie, bez Ciebie? Ale obiecuję, że dam sobie radę. Więc już się nie martw. Nie smuć.
[1] o plażach, kościółkach i osadach Wschodniego Wybrzeża pisałem tutaj: https://kanadyjskimonitor.blog/2022/10/15/of-clouds-water-and-land-travels-with-camera-on-east-coast-of-nova-scotia/