Polska i Kanada. Polska i Polacy.

by Bogumił Pacak-Gamalski

Polska to dziwny kraj, zaiste. Piękny geograficznie i sentymentalnie. Ta piękność geograficzna naturalnie ma się nijak do oszałamiającego piękna Kanady, mojego obecnego kraju – ale Kanada ma niewiele więcej niż 2.5 miliona mieszkańców od Polski, a powierzchnia Kanady jest większa o … 9671000 km kwadratowych. Bagatelka. Tylko 30 razy większa. Więc na jedno ładne jezioro – w Kanadzie jest 100 takich ładnych. Na jeden szczyt – w Kanadzie jest pięćset takich, na kawałek brzegu małego morza – w Kanadzie są tysiące kilometrów wybrzeża trzech … oceanów (gdy ma się trzy oceany, kto sobie będzie głowę zawracał morzami? LOL).

Ale sentyment właśnie nie patrzy na ilość i wielkość: rzeczkę znajomą w Polsce mogę tylko do jednej rzeczki w Kanadzie porównać, Orlą Perć tylko do tych szczytów i grzbietów, którymi w Kordylierach kanadyjskich  ponad czterdzieści lat temu łaziłem (głównie w ich paśmie Gór Skalistych). Prawda mimo to trochę to bogactwo (jak w banku wspomnień) pod uwagę brać musi. Wiec tego piękna geograficznego jest w Polsce sporo mniej niż w Kanadzie.

Piękno sentymentalne? Poza pięknem dzieciństwa i kilkoma laty ledwie wczesnej młodości, które są niepowtarzalne jakiekolwiek by nie były (a były) trudne – i tu Kanada pierwszeństwo bierze. Cóż, kochani – całe życie dorosłe, dość już długie, w Kanadzie przeżyłem. Większość przyjaźni wspaniałych, miłość mego życia i małżeństwo wieloletnie, szczęśliwe z tym mężczyzną. Ano właśnie – z mężczyzną. Gdybym był pozostał w Polsce i gdybym wygrał loterię życia po raz drugi i znalazł w niej miłość mojego życia – o jakim małżeństwie moglibyśmy mówić? O żadnym. Nie istnieje coś takiego w Polsce. Więc tak czy inaczej z tej Polski musiałbym schrzaniać do jakiejś Francji, czy Hiszpanii, do jakiegokolwiek normalnego kraju. Bojownikiem o Sprawę trudno być całe życie. Bo obok jest życie normalne właśnie, które biegnie dość szybko, mija. Namaszerowałem się i pobiłem o co trzeba w końcówce lat 70  i pierwszych kilku tych znamiennych osiemdziesiątych. W 1990 okazało się, że większość rodaków, która ze mną maszerowała – biła się o inną Polskę. Moją mieli w dupie.

A jednak. Mimo wszystko. Tak, przyznaję – mam do tego małego kraju nadwiślańskiego serdeczne uczucia. Gdyby tylko tak trochę wymieszać, trochę tamtych gdzieś przenieść, trochę tych tam zawieźć … . Ech, leży chłopak na łące w leniwe popołudnie, w gębie żuje jakiś kwiat mleczu lub chabru i gapi się w obłoki i marzy. Wypisz-wymaluj, jak u Chełmońskiego. I tyle z tego.

Może jednak wrócę, tak na pół tu – pół tam. Może. I znowu trzeba będzie tumanom w jakimś Urzędzie tłumaczyć, że nie, nie mam ‘stanu wolnego’, że jestem wdowcem. Nie, nie po żonie a po mężu. I tak w koło Macieju. Ale raz już im kilka lat temu w Urzędzie Wojewódzkim tłumaczyłem, wykład zrobiłem. To mnie nawet trochę bawi, gdy trzeba oczywistą rzeczywistość biedakom tłumaczyć: nie, Słońce nie kręci się wokół Ziemi, proszę pana.  Trzeba tylko pomyśleć, niech pan spróbuje, to tylko na początku wydaje się straszne.  

Więc jaka jest lub niedługo jaka będzie ta Polska, do której mógłbym się ewentualnie częściowo przenieść? Ano popatrzmy, zbadajmy.

Pamiętacie ledwie wczoraj ten wspaniały Marsz w Warszawie zwołany na prośbę Donalda Tuska,  te falujące tłumy uśmiechniętych twarzy od Ogrodu Botanicznego aż do Placu Zamkowego? Naturalnie, że pamiętacie. A przecież za kilka miesięcy, tuż-tuż, będą wybory parlamentarne. Notowania PO i Tuska wzrosły, notowania ‘ciemniaków, spadły. Niewiele, ale spadły w końcu. Polska 2050 (tak, tej grupy nazwanej przez warszawiaków – od nazwiska założyciela *ujownią …) w zasadzie poza poprzeczką wyborczą,  tzn. raczej bez jednego nawet mandatu. Nawet PSL podobnie – partia chłopska w Polsce, kraju chłopów! Witos się chyba w grobie przewraca. Cóż – lokalny klecha wiejski ważniejszy niż polityczny zmysł dumy włościanina-chłopa.  Okazało się, ze ten chłop nie taki dumny. Za to chytry i przekupny. Oj, pozmieniał ludzi ten PRL. A te ‘chłopstwo’ dzisiejsze to nikt inny, jak dzieci chłopów PRL.

Lewica swoja działkę (poniżej 10 mandatów) dostanie. Więc wedle badan ostatnich PiS ma autentycznie szansę … przegrać! O włos ledwie lub na równi z PO. Ale wtedy Lewica bez wątpienia poprze PO i zrobią rząd koalicyjny. Demokracja to demokracja. Pan Duda (oby tylko nie robił żartów po angielsku …) będzie musiał zaprzysiąc. Wola parlamentu. Prawda? Guzik.

Tusk (choć nie z winy Tuska, LOL) rządu nie powoła, premierem nie będzie. Jak? Skąd? Dlaczego?! Popatrzcie na sondaże. Jednej partii dotąd nie wymieniłem. A ta partia ma wyraźna szansę na ponad 20 mandatów. Której? Naprawdę nie wiecie, czy rżniecie durnia? Faszystów. Tak, Konfederację Wolność i Niepodległość. Ta od Falangi, od Młodzieży Wszechpolskiej, od Korwin-Mikkiego, od Bosaka (ten, jak był młodszy zawsze przypominał mi czysto aryjskiego chłopca, gdzieś w Bawarii w mundurku harcerskim Hitlerjugend …). Otóż ta partia, w Polsce (sic!) ma poważne szanse zebrać dobrze ponad 20 mandatów, może i trzydzieści kilka. Jak sądzicie – będą niezależni w Sejmie czy wejdą w koalicję z PiSem? Albo inaczej – pozwolą Lewicy (sic?) współrządzić z PO czy też natychmiast wejdą w układ koalicyjny z Kurduplem?  Tajemnica niezbadana … nie. Równanie bardzo proste. Cuda są może na koncie bankowym księdza Rydzyka – w polityce cudów nie ma. Nawet w polityce partii bardzo katolickich. W polityce są układy i długie noże (szczerzonego pan bóg szczerze).

Le Pen nie udało się we Francji, Konfederacji udać się może w Polsce. I w Polsce może być gorzej, bo demokracja francuska jest dość stara i zakorzeniona. I nawet wygrana pani Le Pen, by tego nie potrafiła zmienić. A na ile Kaczyński w takiej ewentualnej koalicji pozwoli liderom Konfederacji? Na bardzo dużo. Bo Kaczyński szczerze, od serca, serdecznie nienawidzi Tuska. Polaków chyba też (ale nie aż tak silnie), bo nigdy mu serca i miłości na jaką zasłużył nie okazali. A przecież on mógłby był tyle dla Polski zrobić! A nie zrobił, bo mu niewdzięczni rodacy nie zaufali. Wiec niech teraz maja Korwina i Bosaka, zasłużyli na to.

To tyle mili moi na dziś. Powodzenia życzę. Tak tylko, mimochodem jedynie podszepnę: to przewidywania. Bardzo realne, ale przewidywania. Sondaże to ciągle nie wybory. Na kartce sondażowej (lub przez telefon) można różne dawać odpowiedzi. To nic nie kosztuje. Dopóki karta wyborcza nie wpadnie do skrzynki wyborczej. O ile wszyscy będziecie głosować (w tym najmniej elektoralnie czynne a największe środowisko ludzi w wieku 18-30 lat) to nawet jest szansa zniwelować ilość głosów na Konfederacje i jednak rząd PO i Lewicy wprowadzić. Ale musielibyście rzeczywiście stanąć na wysokości zadania. Wszyscy. Czy potraficie? Nie wiem, historia współczesna udowadnia, że nie potraficie, że macie to wszystko w dupie. Miejcie, OK. Ale wierzcie mi, że jest zasada od jakiej do tej pory nikomu się uciec nie udało – jeśli masz w dupie polityków i na nikogo głosować nie będziesz, to ci politycy rządząc będą ciebie mieli w dupie też. A ten, który rządzi ma dużo większe możliwości spieprzyć ci życie, niż ty jemu.

Czy to wszystko i czy ci wszyscy się mylili? Po co to było, jeśli tego nie obronimy, nie odbudujemy?

2 thoughts on “Polska i Kanada. Polska i Polacy.

Leave a reply to bepege Cancel reply