Bogumił Pacak-Gamalski
Kto czeka? Gdy idę sobie ulicą i stukam obcasem w głuche płyty chodnika, to myślę, że nie czas jeszcze chyba na zapomnienie, odjazd w gęsty las. Gdzie wiolonczela łka, piszczałka drewniana piszczy, śpiewa łąka. Są jeszcze książki nie przeczytane, filharmonie z symfoniami nowymi. Są jeszcze groby, które chce odnaleźć. Gdzieś przyjaciel może ma mnie spotkać? Może miasto i rzeka? Vancouver, Warszawa, Wilno i Lwów czeka?
Kiedyś, przed wielu laty, malowałem trochę. Portret przyjaciela, portret polskiego baletmistrza tańczącego ‘Harnasi’ Szymanowskiego, portret Julisza Osterwy grającego na wileńskiej Pohulance rolę Księcia, portret mojej wielkiej improbable Edith Piaf. Wszystko w oleju. A! i jedną martwą naturę, nawet dość udaną. I na tym się chyba skończyło. Wszystko w Polsce jeszcze. Tylko tą martwą naturę jedną jedyną już w Kanadzie. Bo chciałem namalować jakąś akwarelę. Tata robił piękne akwarelki. A ja nie potrafiłem. A akwarela to poezja malarstwa. Olej to wiecie – można przerabiać, poprawiać, wracać po miesiącu. Tak samo, jak w powieści i opowiadaniach – edycji może być bez końca. A wiersz przepracowany nadaje się do kosza. To samo akwarelka. Więc, gdy mi akwarelki nie wychodziły – to ogólnie pędzle poszły do kosza też i wszelkie malowanie zarzuciłem. Pewnie z zyskiem dla sztuki malarskiej.

Po latach dopiero bardzo wielu w sukurs przyszły mi techniki manipulacji fotograficznej. Do palety i tubek farb nie wróciłem ale zdjęcia ‘akwarelowe’ zrobić mi się udało. Jak te ostatnio –
Te moje oleje wiszą gdzieś na ścianach w Polsce, a ja tylko mam nie najlepsze ich zdjęcia.




