Bogumil Pacak-Gamalski
How do you begin to write your notes about a concert that three days later you still can’t shake off the emotions you were subjected to? Almost physical blows and assaults of the music onto your soul. A music you know so well and heard numerous times! At least you thought you did … Blows delivered not by some enormous pianist, internationally acclaimed, for many years on best stages of the universe … but by a … boy pianist (of course he is an adult, but only just by a thickness of the paper a musical score is printed on)?! I still struggle to find the right ones to describe to you the experience.
Sufficient to say, it proves that there is no musical score or concert that you can just take your seat among the audience and wait for familiar, soothing experience. For bourgeoisie vanity and eloquence. And thank gods for that.
Sunday, 26 of October in Vancouver Playhouse (Queen Elizabeth Theater) concert of Tony Siqi Yun with music of Johannes Brahms (Theme and Variations in D minor, Op.18b); Robert Schumann (Theme and Variations in E-flat major, Wo0 24 or Ghost Variations); by same composer Symphonic Etudes Op.13; Ludwig van Beethoven (Sonata “Appassionata” No.23 in F minor Op. 57); and Ferruccio Busoni (Berceuse from Elegies BV 249) – of the last composer and music I will not write beyond that point. Because … in was beyond the point to have this music played in that concert, sufficient to say in my arrogant opinion. Obviously not shared by the enormously talented pianist, Tony Siqi Yun.
Thanks to YouTube portal I was able to find Tony playing exactly the same Schumann’s Etudes Op.13. That was recorded from earlier concert elsewhere. You can see the physicality and the energy – trust me, but in in Vancouver it erupted like a volcano.
Did he made any mistakes, omissions? How would I know?! There was not a single second one could pay attention to the score – the pianist consumed you wholly, not letting go for a second.
I remember only once such a wonderful confusion while listening to a pianist. That was very, very long time ago. The year 1980, X International Chopin Festival, biggest piano competition in the world. The pianist was Ivo Pogorelić from Yugoslavia (today Serbia). He was so different than other pianista that the (at that time to the extreme) very conservative Jury did not awarded him any prize (the public did). I remember being taken by Pogorelić very much. Of course a bit jealous, too, LOL – he was exactly my age! But was very glad that great pianist (former finalist of that Competition) Martha Argerich felt the same. To the chagrin of the ultra-orthodox Jan Ekiert, who like many of his generation, saw Chopin more as a monument and Polish patriotic antiquity than the true romantic boy and young man, who had nothing to do with the official portrait/gorset assigned to him.
https://ivopogorelich.com/portfolio/home/: Brahms, Schumann and Beethoven in Vancouver(in Polish)
Nie często się zdarza, że Twoje własne wyobrażenia o muzyce, którą znasz i słyszałeś wielokroć wala się w gruzy. Nie gruzy zniszczenia i pożogi – w gruzy z których, jak Feniks wytryska nowymi barwami i wysokościami. A zdarzyło mi się to ledwie kilka dni temu idąc do Queen Elizabeth Theatre na koncert bardzo młodego pianisty Tony Siqi Yun.
Brahms, Beethoven i Schuman, niemieccy kompozytorzy wczesnego Romantyzmu. I tu świetna pomoc nazwy tego kierunku i sztuki – okres Burzy i Naporu. To, co zaczął nieco wcześniej ich wielki literacki kolega, Johann Wolfgang Goethe w Hesji.
To by w zasadzie wystarczyło na mój cały opis koncertu: młodziutki Tony Yu wpadł za klawiaturę fortepianu z pełnym naporem i zaczął grać. Nie! On nie grał – to była wirująca burza dźwięków, tonów, fal oceanicznych niemal. Za sprawą tego drobniutkiego chłopca, który wyrywał ze skrzyni tego piana dźwięki o natężeniu i rezonansie niespotykane. Czasem wydać się mogło, że biedny instrument wydawał też jęki …
W Sonacie na fortepian e-moll Beethovena (no. 23 , opus 57) wykazał jednocześnie wielkie wyczucie (i czułość istotnie) w szybkich a jakże miękkich i delikatnych pasażach. To Schumann dopiero budził w nim emocje ciemne, straszne prawie w jego – Schumana – przedśmiertnych kompozycjach. Gdy choroba i wizje szatańskie zmuszały go do komponowania szybkiego, nerwowego. Zlęknionego ale i pełnego gwałtownych uczuć. Nie bez przyczyny w początkowym okresie był pod silnym wrażeniem gry Paganiniego – szatana skrzypiec. Jego życie prywatne pełne było perturbacji wynikających nie tylko z trudności finansowych, ale wyraźnego nastawienia neurastyczno-nerwowego. Komponował w ostatnich latach bardzo dużo. Aż do fatalnej nocy targnięcia się na własne życie w nurtach Renu. Uratowano go z topieli, ale resztę życia spędził w sanatorium dla nerwowo chorych.
Video poniżej to utwór, którego Tony nie wykonywał na koncercie W Vancouverze. Być może jednak najlepiej odda styl jego interpretacji muzycznych tego młodego pianisty. Mówię naturalnie o “Ognistym Ptaku” Strawińskiego. Tu najbardziej widać fizyczna stronę jego stylu, ten młody pianista gra całym ciałem. To nie tylko dłonie lub głowa czy stopy. On staje się przedłużeniem poniekąd instrumentu, sam się staje instrumentem. Dźwięki nie wychodzą z wielkiego pudła rezonansowego, a przechodzą poprzez palce pianisty do jego ciała i unoszą się, jak stado ptaków w powietrze, nad scenę i lecą ku widowni.
Dwie fotki z tego koncertu/ two pictures from this concert

