Biden, Trump, Tusk, Kaczyński, Trudeau, Poilievre, Putin, Zełenski
Bogumił Pacak-Gamalski
Prawda, że dziwna wyliczanka? Dwóch nazwisk mogłoby tu nie być, bo Trudeau i Poillievre wpływu większego ni znaczenia w temacie zasadniczym nie mają i mieć nie będą (choć byliby aktorami i uczestnikami politycznymi, tylko że w trzecim, powiedzmy, rzędzie). Ale koszula ciału bliższa … .
O jakim wydarzeniach więc mówię? O wojnie w Europie, która jak każda wojna ogólno-europejska od czasów wielkiej wojny francusko-hiszpańsko-angielskiej o sukcesję – zawsze decydowały o wojnie lub pokoju całego Nowego Świata, czyli kontynentu dzisiejszych USA, Kanady i Meksyku. Czyli całego Zachodniego Świata. Czyli wielkie konflikty całej cywilizacji okcydentalnej, a od czasów 2 wojny – też cywilizacji orientalnej. Słowem – Europa nauczyła się podpalać cały świat.
No ale dość tej zabawy w terminologię antropologiczno-historyczną i czasy wojen wielkich dynastii. Z tych dynastii ostała się dziś tylko jedna – właśnie ta, o losy której zaczął tą wojnę o Sukcesję Ludwik Słońce: dynastia Burbonów, która (po krótkiej przerwie dyktatury Franco) do dziś panuje w Hiszpanii. Gdyby Ludwik francuski przebudził się, to by z zadowoleniem potwierdził, że jego słońce nigdy nie zgasło. Nie ma dynastii angielskiej z tamtych czasów, nie ma ani jednego panującego Habsburga, choć są ciągle panujący w Niderlandach (Holandia) kontynuatorzy linii Orańskiej-Nassau.
Temat zasadniczy więc to, pytanie czy będzie wojna na skalę europejską? Nie musi być. Ale jest to realne w kilku wariantach. Przede wszystkim wojny rosyjsko-ukraińskiej nie może wygrać Rosja. Czytelnik wzrusza tu ramionami – ależ autor tego tekstu nowość nam powiedział. Wszyscy o tym wiemy, to rozumiemy i dlatego wszyscy Ukrainy nie pozostawimy samej i tak jak wspieraliśmy, tak dalej wspierać wszyscy będziemy. Wspieramy, prawda. Do jakiego czasu? Aż jej faktycznie zabraknie żołnierzy? Tak, tego okrutnie, ale adekwatnie używanego terminu: mięsa armatniego. Bo zasoby ludzkie Ukrainy są ograniczone, dużo bardziej niż te zasoby po stronie rosyjskiej. Ani jej nie uzbrajamy na tego typu wojnę (która dałaby jej szansę na wypchnięcie Rosji, poza oryginalne granice ukraińskie sprzed najazdu rosyjskiego) ani dużo bardziej możemy bez zbytniego osłabienia wojsk własnych i ich zasobów. Wszystkim zaczyna brakować takiej głupiej i prostej rzeczy, jak … naboi i prochu do tych naboi. Bez względu czy to naboje do ręcznego karabinu maszynowego czy ‘naboje’ pocisków rakietowych, artylerii, czołgów i innych pojazdów opancerzonych. Brakuje też naboi dla samolotów. Z czasem, mogą się też – mimo wszystko – zmienić postawy samych Ukraińców (zwłaszcza, że spora ich część ma jeśli nie pełne to częściowe pochodzenie rosyjskie). Straty w ludności cywilnej – zwłaszcza w porównaniu do niewyobrażalnego ludobójstwa ludności palestyńskiej w Strefie Gazy – nie są olbrzymie, są jednak wystarczająco uciążliwe i dotkliwe. Gospodarka rosyjska już się przestawiła na gospodarkę stanu wojennego. Europejska jeszcze jest od tego daleko. I nie tylko, że nie chce, ale w demokracjach przestawić państwo na gospodarkę wojenną w czasie, gdy to państwo nie jest bezpośrednio w stanie wojny z jakimkolwiek najeźdźcą tak po prostu nie można. Ani konstytucyjnie, ani przez porozumienia polityczne. W całej Europie tylko Koalicja rządowa Donalda Tuska podjęła ten wysiłek. Tylko … podjąć wysiłek budżetowy i ustawowy (mimo wielu przeszkód) jest o wiele łatwiej niż wybudować czołg, wyprodukować samoloty i zapełnić magazyny tymi ‘nabojami’. Nie ma w zasadzie krajów eksportujących uzbrojenie, gdzie można ot tak, przyjechać z walizką pieniędzy i wrócić z wielkim kontenerowcem pełnym czołgów i samolotów.
Ale plany w Warszawie już są formułowane. Jest plan umocnienia i przygotowanie bardzo starego traktu, którym na Polskę wszystkie agresje ze wschodu szły: tzw. Brama Brzeska. Przygotowania obronnego, tj. budowa fortyfikacji, skierowanie na stałe odpowiedniej formacji wojskowej tam operującej, budowa tam spiętrzających wody rzek, które można otworzyć i zalać duże tereny czyniąc je bardzo trudnymi do przebycia przez ciężkie wozy bojowe (czołgi) i inne odpowiednie fortyfikacje. Droga inwazyjna przez historyczną Bramę Przemyską jest dużo trudniejsza i uciążliwsza dla wielkich jednostek wojskowych i daje dużo większe możliwości obrony i kontrataku wojsk polskich. I daje to, co zawsze było dla nas ważne – czas. Czas na odsiecz i wsparcie od naszych sojuszników w NATO i Europie.
Ta droga przez Bramę Brzeską daje nam ok. 7 dni na dotarcie mas rosyjskich pod Warszawę. O ile wojska rosyjskie będą skuteczne. No i niestety – będzie musiało dojść do walnej bitwy. Znowu pod Warszawą. Tak jak w czasach średniowiecznych, te zasady się nic tu nie zmieniły. O pełnej wygranej decyduje na końcu walna bitwa – wszystko albo nic. Tędy szedł Tuchaczewski. Tędy przypuszczalnie będzie chciał iść Putin, o ile kiedykolwiek to wielkie ryzyko podejmie.
W ten sposób wracamy do nazwisk polityków z tytułu tego tekstu. Ta opcja wojenna dla Putina jest możliwa tylko, gdy padnie Ukraina i nie będzie musiał prowadzić wielkiej wojny wielofrontowej. Opcja druga to wywołanie zamieszania w krajach bałtyckich i atak na Litwę i Estonię. Do tego będzie mógł wykorzystać Okręg Królewca, gdzie ma potężną bazę wojskową. Nie mówię nawet o jego Flocie Bałtyckiej, która może być pozbawiona możliwości manewru – zwłaszcza po wejściu do NATO i Szwecji i Finlandii. Ale baza w Królewcu to przecież nie tylko okręty – to wojska rakietowe, piechota morska. Nie mówiąc o tym, że współczesny okręt nie musi wychodzić z portu by użyć salw swoich pocisków rakietowych. Nie sądzę by do tego doszło bez bardzo silnej akcji dywersyjnej Rosjan mieszkających w dużych ilościach w Estonii. Tylko, że zdesperowany Putin może podjąć decyzję szaleńczą. Jego marzenia wielkorosyjskie stały się obłędem. Nie chce pogodzić się z faktem, że Rosja przestała być drugim graczem na arenie międzynarodowej. Kolos na glinianych nogach.
To jest niewiadoma pod nazwą ‘Putin’, któremu ciągle marzą się czasy bicia, jak Chruszczow, butem w mównicę na forum ONZ. Bez salwy śmiechu ze strony słuchaczy.
Teraz bardziej realne i oparte na polityce i rzeczywistości politycznej opcje.
Wspominałem o Tusku i jego Koalicji, który w przygotowaniach wojennych raczej na pewno liczyć może na silne poparcie (choćby z przygryzioną do krwi wargą) opozycji tak PiSowskiej, jak i Konfederacji.
Naturalnie naszą tarcza największą jest NATO i państwa członkowskie NATO. Czyli de facto cała Europa Turcja, poza obszarem na wschód od Bugu. Ale państwa członkowskie mogą skorzystać z jednej, bardzo jednak skutecznej, opcji obejścia reguły ‘atak na jednego członka Sojuszu jest atakiem na wszystkich członków Sojuszu‘. Ta opcja to … wystąpienie z Sojuszu. Nikt nie może nikomu zabronić złożenia deklaracji przedstawionej nawet w formie błyskawicznej i niezapowiedzianej: przykro nam ale od dnia dzisiejszego rezygnujemy z członkostwa w tej grupie, bye bye. A kandydat (i to bardzo prawdopodobny, niestety) na kolejnego prezydenta USA dość wyraźnie zaznaczył, że każda opcja jest przez niego rozpatrywana. To jest coś absolutnie niewyobrażalnego – ale jest. Nic nie jest niewyobrażalne w głowie tego osobnika. O ile taka zaiste nuklearna opcja jest mało prawdopodobna ze względu na Kongres, który ma wielką władzę, jak i służby wywiadowcze (słynne CIA i FBI) – o tyle Trump może zrobić wiele złego dla Ukrainy w jego prerogatywach egzekucyjnych. Może powstrzymać lub zatrzymać poważnie dostawy broni i amunicji dla Ukrainy i wpłynąć tym zasadniczo na możliwości wojenne wojsk ukraińskich. Bardzo zasadniczo. I co najbardziej prawdopodobne, to robota krecio pro-Putinowska. Może zmusić Ukrainę tym szantażem do konferencji pokojowej (którą sam może zwołać i zainicjować, co jakże by jego megalomanię połaskotało i już widzę, jak ustawia się w jednym szeregu do portretu z uczestnikami konferencji teherańskiej, jałtańskiej i poczdamskiej, które ustanowiły nowy porządek świata u schyłku 2 wojny światowej. Ot, taki portrecik trzech wielkich prezydentów: Roosvelta, Trumana i Trumpa wiszący na biurkiem w Oval Office w Białym Domu …).
Wstępne rysy tego nowego ‘traktatu pokojowego’ między Rosją a Ukrainą przesuwałyby granice obecne na zachód o paręset kilometrów. Naturalnie Lugańsk i Donieck, oczywiście cały Krym, pewnie i Cherson. Czy Odessa by była uratowana dla Ukrainy? Nie wiem. Zależy czy Putin by się zgodził. Bo wtedy byłby to już dyktat i Żeleński zbyt wiele by do powiedzenia nie miał.
Gdyby we Francji stała się tragedia i faszyści by doszli do władzy skomplikuje to sprawy jeszcze bardziej. A wielki zwolennik Putina, pan Orban, pomarzy znowu o Zakarpaciu. Pokonana i bardzo okrojona Ukraina mogłaby być zmuszona do obudzenia starych majaków historycznych. Brzmi to jak z powieści fantastycznej ale nie jest kompletnie poza realnością polityczną. Np. Ukraina w granicach piłsudsko-petlurowkich? Naturalnie bez Podola, Zaleszczyk i Pokucia dla Polski. Ale korytarz lwowski? Nie by jakikolwiek realny apetyt w Polsce na to istniał. Ale nie jest nierealne, że to lwowiacy ukraińscy i te resztki etnicznych Polaków zwróciliby się do Polski z taką prośbą. Bo tego typu Ukraina musiałaby być siłą rzeczy po wielkiej przegranej w wojnie z Putinem, zdewastowana ekonomicznie, socjalnie, finansowo, być może i kulturowo. No i taka Ukraina musiałaby się zgodzić na wycofanie z planów członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. To by zmieniało wszystko. Pomijając już zupełnie prawdziwe historyczne związki państwa polskiego z całymi tzw. Grodami Czerwieńskimi. Lwów był częścią tego państwa prawie od zarania. Jeżeli nie ma znaczenia to żadnego dzisiaj, to dlaczego zachowaliśmy ziemie rzeszowskie? Lwowszyzna nie ma też nic wspólnego z Rzeczpospolitą Obojga Narodów (jak Litwa, Wileńszczyzna, Polesie). Tu mówimy o czasach piastowskich i Królestwie Polskim. O wczesnych wiekach naszej państwowości.
Polska nie może i pewny jestem, że nie chce tego typu rozwiązań nawet sugerować. Natomiast nie jest niczym niewłaściwym w niektórych kręgach (raczej oddalonych od jakiejkolwiek władzy politycznej w Polsce) akademicko-socjalnych zastanawiać się nad takimi teoretycznymi rozwiązaniami i czy byłyby dla Polski i dla ludności ukraińskiej korzystne w reakcji na najgorsze rozwiązanie obecnego konfliktu w Ukrainie. Tzw. porządek jałtański nie może być kulą u nogi bezpieczeństwa europejskiego, być może światowego. De facto został i tak pogrzebany rozkładem Jugosławii i powstaniem na olbrzymich przestrzeniach bałkańskich państw, jakie w porządku jałtańskim nie istniały. O casusie Kosowa nawet nie wspomnę. Zresztą cały ten porządek legł z gruzami Muru Berlińskiego.
Ta wtyczka o ‘korytarzu lwowskim’ to zresztą tylko wtrącenie pobocznej uwagi, bo bardzo by mi było żal, jako Polakowi i potomkowi kresowiaków, upadku tej bardzo starej dzielnicy wyjątkowo w kulturze i nauce polskiej zasłużonej.
Wracając na moment do samej Hameryki : szczerze uważam, że Biden jest za stary i z widocznym osłabieniem fizycznym i intelektualnym, by kandydować w następnych wyborach. Winien ustąpić sam z kandydowania i zrobić to bardzo szybko by dać szansę Demokratom na znalezienie najlepszego kandydata- kandydatki do stanięcia w nieuniknione szranki z Trumpem. Republikanie jako stara, dumna partia nie istnieją. Ci co są w Kongresie, to po prostu posługacze Trumpa. Łącznie z tymi, którzy w tym Kongresie byli na lata zanim ktokolwiek o Trumpie, jako polityku usłyszał. Jest dla mnie niezrozumiałe jak mogli tak nisko upaść – ale upadli i już się nie podniosą przed tymi wyborami.
Niektórzy znani komentatorzy amerykańscy i kanadyjscy wysuwali tezę, że oglądalność tej debaty nie była aż tak wysoka, że Biden tylko ten jeden raz zrobił tą ‘gafę’ , Żałosne aby poważny komentator coś takiego mówił. Tym mówieniem na ten temat ad nausea – spowodowali, że wszyscy przez kilka dni na wszystkich kanałach oglądali właśnie ten tylko jeden fatalny fragment wystąpienia Bidena. I teraz wszyscy ten tylko właśnie fragment widzieli w USA.
Uwaga jeszcze jedna – USA mają tradycyjne bloki stanów, które są albo bardzo pro-demokratyczne, albo bardzo pro-republikańskie. W sytuacjach wyrównanych szans obu kandydatów(tek) decydują nie te bloki, a mała grupa tzw. swing States – stanów, które nie są ani zdecydowanie demokratyczne ani zdecydowanie republikańskie. Taki języczek u wagi. I to w tych stanach właśnie Biden stracił po tej debacie najwięcej.
I powiedziawszy prawdę, gdyby miało dojść do bezpośredniej wojny Polski, a więc i Europy, z Rosją – wolałbym, aby Naczelnym Wodzem wojsk amerykańskich nie był Biden. On już się na to nie nadaje. I nie ma w tym wstydu. To wieloletni i bardzo mądry polityk amerykański. Ale już nie Wódz Naczelny. Naturalnie, że w chwili obecnej jego alternatywa jest jeszcze gorsza: podejmowanie decyzji bardzo szybko, ale bez zaplecza wiedzy i mądrości polityki wojskowej i dyplomatycznej. I to sam Biden winien docenić i dać szansę wygrania wyborów przez innego znanego i cenionego polityka. Błędem było też oświadczenie Prezydenta, że spotka się z rodziną, a zwłaszcza swoją żoną i spyta ich o radę, jak winien postąpić. Pierwsza Dama, pani Biden, to urocza i bardzo mądra osoba. Ale tytuł Pierwszej Damy nie jest tytułem konstytucyjnym a zwrotem grzecznościowym. Wolałbym, aby Pierwsza Dama nie była w sytuacji, w której tego typu radę winna udzielać (choć były i wielka Eleanora Roosvelt i mniej wielka ale bardzo skuteczna – niestety – pani Reagan). Po radę Prezydent winien się udać do swojego Gabinetu, może nawet Służb amerykańskich, do grupy zaufanych i szanowanych polityków partii Demokratycznej.
Wybory amerykańskie będą już w listopadzie tego roku. Czasu jest bardzo mało. Prezydent Biden winien jasno określić swoje stanowisko bardzo szybko. Gdyby zdecydował stanąć w kolejne szranki wyborcze, czy ma szansę wygrać? Oczywiście, że ma. W polityce nie istnieje pojęcie niemożliwości. Jak realna jest ta szansa? Mało.
Jeśli Trump wygra należy się spodziewać ostrej krytyki kanadyjskiego Justina Trudeau i wyraźnego poparcia dla szefa konserwatystów kanadyjskich, Pierra Poillievre. Trumpisty i populisty extraordinaire. Wybory kanadyjskie dopiero za dwa lata. Ale obecne sondaże wykazują na dziś wielką przewagę Poillievre. Czy Trudeau zmobilizuje siły na poparcie dla siebie? Mam nadzieję, bo czekałyby nas w Kanadzie trudne czasy. Odstąpienie od wszystkich prawie istotnych programów progresywnych, nowoczesnych, socjalnych. Być może jest szansa na kolejne rządy mniejszościowe.
W Polsce zwycięstwo Trumpa wzmocniłoby pozycję PiS. Nie w jakiś spektakularny sposób – ale by wzmocniło. Zważywszy, że to partia mająca i tak najwięcej posłów w Sejmie, a rząd Tuska to bardzo szeroka koalicja wielu partii o bardzo szerokim (a więc i oddalonym od siebie ideologicznie) wachlarzu poglądów – nie jest to koalicją wyjątkowo silna i trwałą. Najsłabszym jej ogniwem wydaje się być PSL, ludowcy. Najsłabszym, bo najbardziej konserwatywnym. Nawet chyba bardziej niż PiS. Spektakularny jest upadek w Polsce partii socjalistycznych, całej lewicy. A przecież polski socjalizm to kolebka polskiego ruchu wyzwoleńczego w latach przed i w trakcie I wojny światowej. To nikt inny tylko Piłsudski, jako towarzysz Wiktor składał czcionki „Robotnika” w tajnej drukarni, to on prowadził akcje napadów na ośrodki rosyjskie w ramach Organizacji Bojowej PPS. Nie potrafię tego zrozumieć. Jedyne autentyczne resztki tego ruchu obecnie to partia ‘Razem’ Zandberga. Głośne założenie ‘Wiosny’ Biedronia okazało się niewypałem. Nowa Lewica, której twarzą są ciepłe kluski zabawnego ‘wujcia” Włodzimierza Czarzastego w roli v-ce Marszałka Sejmu – to smutny żart polityczny.
Kończą kilka uwag bardzo ważnych, mimo, że z tematem zasadniczym prawie nie związanym. O prawach człowieka. Tak jak żartem politycznym i de facto obrażaniem milionów kobiet i milionów osób LGBTQ+ jest debata na temat aborcji i na temat związków partnerskich i praw rodzicielskich w tych związkach. Ja, jako osoba LGBTQ+ (ale już poza wiekiem w którym rodzicielstwo i nowy związek formalny by mnie interesowały) powiedziałbym czcigodnym politykom i panu Tuskowi, słynnym zwrotem Aliny Janowskiej w popularnym skeczu z lekarką: pocałujcie się w d… . I tam mam i wasze związki i wasze obrzydliwe dyskusje na temat praw rodzicielskich małżeństw jednopłciowych. A tym osobom LBTQ+ mówię – olejcie to i wyjeżdżajcie do innego kraju w Europie by zawierać normalne małżeństwa i być rodzicami normalnymi. To wszystko, co rząd Tuska obiecuje dla tych raczej na pewno kilku milionów a nie kilkuset tysięcy Polek i Polaków to o epokę za późno i za mało. To po prostu żałosne. Praw człowieka się nie dawkuje w kroplówce. Wszystkie zwierzęta są równe – Orwell nie pisał „Folwarku zwierzęcego’, jako żartu, ale jako przestrogę.