Bogumił Pacak-Gamalski

Ostatnie tematy były trudne, czasem podniosłe, czasem po prostu bolesne. Dużo o takiej poezji pisałem, czasem sam taką pisałem. Bo o sprawach wielkich, często ostatecznych trudno pisać lekko. Zwłaszcza, gdy ta lekkość nie mieszka już w tobie. A przecież jest życie wokół. Słońce wstaje i zachodzi potem. Ludzie dalej tańczą i się całują. Widzisz ich i zaskoczony sobą myślisz : przecież i ja jeszcze żyję. Więc wierszyk napisałem. Nie wiersz a wierszyk właśnie. Bez metafizycznych zmagań i patosu. Piosenkę w zasadzie, melodyjkę słowami a nie nutami ułożoną.
***
Ucieka świt,
przychodzi zmierzch
– a jeszcze chce się
kwaśne jabłka jeść.
Jeszcze śpiewać się chce,
tańczyć na parkiecie
dni, które nie gasną,
które nie chcą zasnąć.
Słowa, ważne księgi
zasłaniają, skrywają
widoki gwiazd hen tam,
apetyt i głód warg.
A tu podpływa łódź
i żagiel jeszcze drży,
jeszcze wiatr pachnie
morzem, ustami, winem!
Jeszcze może popłynę?