Bogumił Pacak-Gamalski

T.S. Eliot pisze w ‘Oczach które ostatnio ujrzałem w łzach”[i]:
Oczy które ostatnio ujrzałem w łzach
Przez rozłąkę
Tutaj w śmierci sennym królestwie
Złota wizja powraca
Widzę oczy i nie widzę łez
I to cierpienie moje
I to cierpienie moje
Że już nie ujrzę oczu
Oczu rozstrzygnięcia
Oczu których nie ujrzę aż
W drzwiach śmierci innego królestwa
Gdzie jak w tym
Oczy trwają mgnienie
Mgnienie trwają łzy
I wystawiają nas na szyderstwo.
Sugeruje, że wszystko więc jest nietrwałe. Nie ma nie tylko powrotu, ale i marzenie do ostatecznego, ponownego złączenia się w tym ‘innym świecie’ jest tylko szyderstwem, bajką dla dzieci. Że śmierć nie jest sprawiedliwym złączeniem kochanków jeśli w niej trwa też chwilę tylko, okamgnienie. Sugeruje poniekąd koniec światów, śmierć śmierci, a więc i nadziei. Owe ‘wystawienie na szyderstwo’ tylko, zakpienie z tej ostatniej nadziei.
Apollinaire w wierszu ‘Miłość umarła w twych ramionach’ pisze o takim właśnie oczekiwaniu powrotu miłości, o tym, że tylko szczere pragnienie wystarczy na złączenie się ponowne:
Wiosna minęła jeszcze jedna
Tyle mi dała czułych wspomnień
Zamierająca poro żegnaj
Jak dawniej czuła wrócisz do mnie[ii]
I jakkolwiek wiersz Apollinaire’a nie dotyczy rozstania ostatecznego (śmierci) a jest bardziej typowym, trochę może prozaicznym efektem rozstania – śmierci miłości a nie kochanki – wszak nadzieja na jej odżycie jest tym samym powodowana: żalem, tęsknotą, oczekiwaniem Feniksa zmartwychwstania.
W rzeczy samej pojęcie straty jest nierozłącznie związane z pojęciem pragnienia miłości, spotkania. Gdzieś musi być początek, by mógł być epilog.
W literaturze amerykańskiej pierwowzorem jest sam Walt Whitman, który nie czekając na pół-słowa i aluzje skryte za kotarą słów proklamuje wcześnie:
Proklamuję zespolenie – mówię, że winno być nieograniczone,
Nierozdzielne,
Mówię, że znajdziesz jeszcze przyjaciela, którego wypatrywałeś.[iii]
Whitman ogłasza materialistycznej, ale bardzo tradycyjnej w normach Ameryce, że czas dozgonnej, serdecznej i cennej miłości między mężczyznami nastąpi, przybędzie.
W poezji nowożytnej archetypami Straty i Pragnienia są naturalnie „Romeo i Julia” Szekspira, „Boska Komedia” Dantego i ”Sonety do Laury” Petrarki. Nie będę tego rozwijał, bo pisałem już wcześniej tutaj rozważając znaczenie mitu wędrówki w Zaświaty w próbie odszukania oblubienicy/oblubieńca.
Zresztą czasy Petrarki i Dantego ciągle są połączone żywą poniekąd pępowiną z antykiem, a antyk wiadomo – to niekończące się wizyty, wtargnięcia w różnej nazwy Hadesy kochanków, królów, herosów i bogów. Na ogół w próbie odzyskania ukochanej, czasem władzy, powrotu na niebiańskie trony, uwolnienia porwanych za życia w ciemności nocy wiecznej. To, jakkolwiek wenie poetyckiej służy – w prawdziwej Stracie człowieka współczesnego potrafi być mitomanią irytującą.
Wiemy, że miłości są różne, więc i z różnych przyczyn Strata wytwarza inne poczucie pustki, tęsknoty. Anka Broniewska, córka poety, popełnia samobójstwo z powodu zdrady ukochanego (zdrady tym okrutniejszej, że zadanej romansem z jej matką, byłą żoną Broniewskiego), wieć to miłość romantyczna. Ale powstałe w wyniku tego wiersze Władysława Broniewskiego (porównywalne do Trenów Kochanowskiego po utracie Urszulki) są efektem miłości rodzicielskiej. Jeśli natężeniem, intensywnością dwie jakieś miłości porównać można, to właśnie miłość romantyczną i miłość rodzicielską. Być może blisko tego można też usadowić rzadkie przypadki miłości przyjacielskiej (mam tu jednak podejrzenia bardzo istotne czy prawdziwa miłość przyjacielska nie jest skrywanym pod inną nazwą uczuciem romantycznym, które z najróżniejszych przyczyn i hamulców moralno-etycznych nie ma szans na rozwinięcie skrzydeł). Broniewski lamentuje:
A ja myślę i myślę o tobie
po przebudzeniu, przed snem…
Może ja jestem coś winien tobie? –
bo ja wiem.
Na Powązkach ośnieżona mogiła,
brzozy coś mówią szelestem…
Powiedz, czyś ty naprawdę była,
bo ja jestem…[iv]
Poeta w rozpaczy po śmierci córki (wiersz pisany był ponad trzy lata po tym fakcie) wręcz przeczy rzeczywistości. Wszak niemożliwym, by Anka faktycznie zmarła – łatwiej być może śmierc upokorzyć przez sugestię, że Anki może nigdy nie było fizycznie, istniała tylko w wyobraźni ojcowskiej miłości. Jeśli tam była tylko, to jest ciągle! Śmieć zostaje upokorzona, pozbawiona swej mocy okrutnej.
Tysiące jest dróg, ścieżek wijących się, jak wąż kuszący kochanków w Edenie, które wieść mogą do starcia ze Stratą i wyzwania rzuconego śmierci. Granica między śmiercią a życiem jest podobna do linii brzegu między lądem a oceanem. Dwa światy. Ta linia może być magnesem, czymś co śpiewa cicho, zaprasza. Przecież tam jest też życie, morza nie są martwe. Trzeba tylko pójść wystarczająco daleko, wystarczająco głęboko. Przyjdzie ta chwila. Lub siąść na brzegu … i czekać.
Waiting
once more
come back to me
I will wait for you
sitting on the yellow
sand of long beach
you will appear
from the depth
of the roaring sea
from the foam
of cascading waves
with garlands
of golden chains
weaved with seaweed
flowing down your
soft arms and your
smiles sweeter
of all other smiles
your smiles of
kissing lips and
touching hands
will come to me
on that beach
If you can
come by day
or by night
I will seat on
that beach under
sun or nightly sky
I will wait for my time
(B. Pacak-Gamalski)
[i] „Thomas Stearns Eliot. Poezje”; Wyd. Lit. Kraków, 1978, s. 127 (przek. M. Sprusiński)
[ii] tł Julia Hartwig
[iii] ‘In Walt We Trust” by John Marsh; wyd. Monthly Review Press, Nowy Jork, 2015; s.167, tł. własne
[iv] Władysław Broniewski; Wiersze i poematy, Łódź 1980, s. 350.