Słucham urywanej rozmowy siedzącego obok mojego stolika (stąd ‘urywanej’ a nie całą, bo słyszę mimo woli, ale nie podsłuchuję, LOL) młodego poety i dramaturga o swojej twórczości.

Mała dziupelka kawiarni o filuternej nazwie „Mood Swing”[i]. Czasami wolę by nazywała się po prostu „Swing”. Przyjść i zwyczajnie tańczyć. Ot, taki swing poety, który już dawno przestał być młody. Dziś tańczyłbym z laską, jak kiedyś Sempoliński w Warszawie (ci co mają około setki lat pamiętają Mistrza Sempolińskiego!) i nic by mi to nie przeszkadzało – tańczyłem z laseczką, kiedy nie musiałem, to bym i zatańczył teraz, kiedy muszę.

Wracajmy do tego młodego poety ze stolika obok i  jego wywodów; mówi, że chce mieć wieczór poetycki tu, a dodatek muzyki by to wzbogacił. Dodaje: i może nawet sparkles?

Ach! Już to widzę sam jego oczami: oczarowany tłum kołysze się, jak na wielkim koncercie, a w podniesionych ramionach, jak rozedrgana fala światła, błyszczą sparkles! No, ale rzeczywistość dmucha w tą wizję-bańkę i bańka pęka bezgłośnie.  

Tutaj, w tej dziupelce-kawiarence muzyka raczej tylko w formie dyskietki CD, może jedynie gitarzysta? No, niechby ze skrzypkiem lub wiolonczelistą, lub kontrabas z violą właśnie. Tak, kontrabas koniecznie i żaden alt. A już absolutnie verbotten kontralt. Chyba, że sam Cherubin: młodziutki, niewinny i nagi, ale ze skrzydełkami. Koniecznie te skrzydełka by nimi jakoś tą nagość zakryć, bo nagość to pełna szczerość, a szczerość tak przecież utrudnia poezję. Wyobraźcie sobie nagi sonet! Nonsens.

Młody poeta prowadzi dyskurs z młodą, bardzo rozmowną dziewczyną.  Z tej rozmowy mogę się domyśleć, że jest kimś w rodzaju agenta, impresario, organizatorki eventów. Pewnie dlatego mówi tak dużo. Stara się prędkimi nożyczkami słów ukrócić długie falbany wyobraźni młodego poety i jego oczekiwań. Chyba zbytecznie, zaprawdę – życie zrobi to o wiele skuteczniej.

Nagle on, widocznie zniechęcony jej kubkiem zimnej wody, zmienia temat i mówi, że jest zafascynowany serialem „Twin Peaks”[ii].  Jestem autentycznie zamurowany! To był serial sprzed wielu laty. Jego najlepszy opis to : dziwny. Oglądałem, bo mój John pasjami uwielbiał. Jeśli odcinka nie mógł obejrzeć ze względu na prace, koniecznie ustawiał VCR i nagrywał na taśmie (dla młodszych o parędziesiąt lat – VCR to po prostu urządzenie do nagrywania taśm video-dżwiękowych). A ten młody poeta nie mógłby wówczas być starszy niż 5-10 lat, myślę sobie. Więc pytam. Okazuje się, że znalazł na jakimś systemie on-line. Ponoć znowu bardzo popularne. Przyznaję, że zabrakło mi trochę czasu wówczas, by to szczerze polubić i zrozumieć na tyle na ile tą fabułę można zrozumieć, LOL.

               Widać nie byłem tak dobrym poetą, jak ten młody ze stolika obok…  A mój John? Przecież on poetą nie był w ogóle.  Tak, ale John był za to mądrym chłopakiem. Czego nie można powiedzieć o wszystkich poetach, najwyraźniej…


[i] Moodswing Coffee + Bar

[ii] Twin Peaks (TV Series 1990–1991) – IMDb

Leave a comment