Bogumił Pacak-Gamalski
Perhaps two words in English first: I just noticed myself that my post recently are all (or predominantly) in Polish. Have no idea why. Usually I use Polish when the subject matter is specifically about Poland or Polish people. The truth is I really don’t make a conscious choice about the language I’m using – when I think about it in Polish – I write in Polish; when I think about the subject in English, I write in English. So I have I become more Polish than Canadian suddenly, LOL? I don’t think it is possible. Maybe because of my recent accident I have become by necessity bound to the space of my apartment and most things in it are ‘Polish’: books on shelfs, paintings and photographs on the wall? For some reasons I was also listening to old Polish pop music from the (sic!). Does it mean that when I will go to Poland most of my sentimental stuff of walls and shelfs will be Canadian-English? Perhaps. After all- Canadian English was my language for a big majority of my life, entire adulthood.
But, be it what it is – next post is in Polish, too. For no other reasons but the fact that I thought of it in … Polish, LOL.

Gdy wstajesz tuż przed świtem, świat ledwie budzący się z tobą jest inny. Mów językiem poezji, zapomina o potocznym języku świata praktycznego. Wychodzisz na balkon i gapisz się w ten półsenny budzący się świat. Moment krótki to trwa tylko, ale w tym momencie gadasz, jak ten półsenny wróżbita jakieś wiersze pozbawione formy lub tą formę odrzuciwszy kompletnie. No, bo w takim świecie akcenty, sylaby, podział wersyfikacyjny – jest kompletnie bezużyteczny, nie pasuje w tym świecie półsennym. Świecie przed pierwszą ranną kawą.
Przedświt
Słowa, słowa, słowa;
zdania, jak pytania
kryją się za oknem
w mokrej deszczu mgle.
A ja jeszcze, jeszcze, jeszcze
szukam odpowiedzi na nie.
Znależć chcę te zdanie,
co odpowie na pytanie,
którego nie znam ciągle.
Tylko deszcze, tylko mgły.
słowa, jak ptaki wirujące
w tunelach strumieni kropli
wody, kropli słów niepewnych
świata, siebie wystraszonych.
A ja jeszcze, jeszcze, jeszcze
stoję w oknie mokrym
za firanką mgły, zapłakaną
szybą słów szukających domu.
Słowa bezdomne,
domy milczące,
deszcze zapłakane.
A ja jestem jeszcze
w drodze na łąki,
brzegiem biegu rzek
i ścieżkami strumieni.
Jeszcze tańczę wokół dębu,
jak kapłan Peruna,
jak wróżbita z Wolina
w świątyni Światowida.
Jestem jeszcze.
Jeszcze, jeszcze.
/B. Pacak-Gamalski, 26.04.25/





