Bogumił Pacak-Gamalski

Walce i liście
Wszystko śpiewa. Jak muzyka Chopina.
A czym śpiewa muzyka Fryderyka?
Jego muzyka śpiewa miłością,
śpiewa płatkami kwiatów,
wirujących piruetów w powietrzu.
Śpiewa o Tobie, o naszej Miłości,
śpiewa o nich i ich miłości.
Kim są? Parą zakochanych.
Parą chłopców, parą dziewczyn,
parą pani i pana o zmierzchu, z rana.
Skąd? To doprawdy zupełnie nieistotne!
Może z Lasku Bulońskiego w Paryżu?
Może z chatki koło Szafar na Kujawach?
Z Central Parku w Nowym Jorku,
lub z Hyde Parku londyńskiego?
Ach, z warszawskich Łazienek przecież!
Może stamtąd, może stąd.
Lecz na pewno są z drzew
i kwiatów, z chmur i ptaków.
Tańczą pasażami na klawiszach
forte mocne i ciche piano.
Klawisze czarno-białe, niczym
surdut i koszula z mankietami
z brabanckiej, misternej koronki.
Czarno-białe schody pnące się
do komnat pełnych lędźwi i westchnień.
A ja siedzę tu, w Parku Królowej
w Nowym Westminsterze.
Po drugiej stronie Wielkiej Wody,
gdzie wielkie cedry pną się.
Wrony chodzą obok zamyślone,
dostojne i wiewióry biegają,
jak dzieci goniące się po trawie.
Jakaś para rozłożyła chustę i koszyk
pod tują, jejmością przysadzistą.
Jedzą kanapki i owoce. Kto wie,
może to ci, którzy spóźnili się
na śniadanie na trawie Maneta?
Wieczór się zbliża lipcowy, ciepły.
Myśli odjeżdżają na bujanych konikach drewnianych,
na grzbietach książek jeszcze nie napisanych.
Wiersz oparł się o drzewo plecami, patrzy w dal.
Zamyślony głęboko? A skądże!
Gwiżdże sobie wesoło, jak Sowizdrzał.
I tylko dźwięki twego walca Fryderyku,
niesionego opuszkami palców letniego Zefirka:
jak słodkie płatki róż, jak szabelki żółtych
fryzur słoneczników i drewnianych żołnierzyków.
W kościółku wiejskim na Podniesienie
grają dzwonkami leśnych konwalii,
ministranci z różowymi policzkami tańczą,
jak łabędzie: jeden czarny, drugi biały.
Zamknę notes, pisać więcej nie trzeba.
Pójdę echem tych dźwięków do walca,
by wirować ze światem płatków kwiatów.
/B. Pacak-Gamalski, 17.07.25, Canada/